-Czekaj, co?- zdębiałam.
-To co słyszysz.
-Jak "to samo"?
-Pewnie zauważyłaś,że nie mieszkam z tatą.
-No tak.
-Bo... On pił. Zaczęło się gdy miałem 12 lat. Wcześniej był przykładnym ojcem, ale odkąd mama poszła do pracy, ten zrobił się agresywny. Ciągle powtarzał,że miejsce kobiety jest w domu. Mama chciała być niezależna, więc zaczęła pracę w podstawówce jako nauczycielka muzyki. Później to już wiesz, miałem tak samo jak ty. Pewnego dnia sąsiedzi zawiadomili policję, bo coś podejrzewali, a że moją mamę wszyscy bardzo lubili i szanowali to martwili się o nią. Zabrali go i nigdy więcej go nie widziałem. Wiedział tylko o tym mój "kumpel"- nakreslił nawias w powietrzu.- Rozpowiedział to całej szkole, nie miałem życia, wyzywali mnie.
-I mówili to co ty mi dzisiaj?
-Tak. Pierwszy raz spotkałem kogoś, kto przeżył to samo.... Dzisiaj mijają 3 lata odkąd go zabrali. Naprawdę chciałem mieć ojca, ale jak tylko to sobie przypomnę to wolę go nie mieć.
Może to dziwne, ale rozumiałam logikę jego wybuchu. Nienormalną i pokręconą, ale logikę.
Nathan patrzył na mnie niepewnie. Przytuliłam się do niego i rozpłakałam z nadmiaru emocji.
Sykes odetchnął z ulgą i schował twarz w moich włosach. On też płakał, ale nie tak jak ja. To był męski płacz. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego wypełnione łzami oczy.
-Nie powinnaś mnie widzieć w takim stanie.- powiedział
Ja go tylko pocałowałam.
-Nie wstydź się, nikomu nie powiem jeśli nie chcesz. Zaufaj mi tak jak ja tobie.
Staliśmy w milczeniu. Było mi bardzo, bardzo zimno, ale nie chciałam psuć tej chwili.
-Zimno ci?- czytał mi w myślach.
-Nnnie.- szczęka mi latała z zimna.
-Trzęsiesz się i masz sine usta.
-Nno mmoże ttroszeczkę.
-Chodź, złapiemy autobus i pojedziemy do domu.
-Okey.
Autobus zatrzymał się pod domem Sykesów. Weszliśmy do środka.
-Dzieci! Jesteście! Gdzie wy byliście, jest już 22:00!- od razu wpadła na nas pani Sykes tzn. Karen.
-A little trip mamo.- odpowiedział Nathan
-Gdzie byliście?- spytała Jess
-To tu to tam...
-Jesteście głodni?
-Mamo...-upomniał ją Nath
-A ja tak.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-O! A ty synu bierz przykład ze swojej dziewczyny.- złapała mnie pod ramię.- Ale ty zmarznięta! Jak lód. Gdzie cię ten mój syn zaprowadził? Przecież ty będziesz chora.- mówiła wiodąc do salonu.
Chwyciła bajkę o zwiedzaniu. :)
Usiadłam na kanapie, Karen poszła do kuchni,a Nathan przykrył mnie grubym kocem. Zniknał za drzwiami, w których po chwili pokazał się z tacą pierogów i kubkiem gorącej czekolady.
-Księżniczko.- podał mi talerz.
-Pierogi!!!- zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Uwielbiałam to danie.- Skąd ty je wytrzasnąłeś w Anglii?
-Magic of mama.
-Hahaha.
-Zjadłam kolację,a Jess przyniosła mi ubrania na zmianę, bo moje były mokre od śniegu.
-Przesyłka.- powiedziała podając
-Hahha, dzięki Jess.
-Veronica?
-Słucham.
-Masz jakieś plany na jutrzejszy wieczór?
-Yyym, nie. A co?
-Tak sobie pomyślałam,że mogłybyśmy pogadać, obejrzeć film, co ty na to?
-Jasne. To jutro o 19:00?
-Ok, a jeszcze jedna sprawa.
-Hmm?
-Wcale nie byliście na wycieczce tylko się pokłóciliście, prawda?
Skąd ona to wie?
-Też, ale potem Nathan pokazał mi parę miejsc.
-Ale już jest ok?
-Tak.
-To dobrze, bo szkoda by was było.- odeszła.
Ja przebrałam się w moje legginsy i bluzkę z długim rękawem. Nadal mi było zimno.
Chwilę potem dołączył do mnie Nath ubrany w szare dresy, bluzkę
oraz rozpinaną bluzę.
-Nath?
-Czego?
-Skąd wiesz,że czegoś chcę?
-Bo powiedziałaś Nath, zwykle mówisz Nathan.
-Hhahah.
-Bluza?- spytał
-Jak ty mnie dobrze znasz...
-Masz zmarzluchu, zaraz wracam.
Ubrałam się w czerwoną bluzę,a po chwili przyszedł Nath (hahah) w niebieskiej.
Usiadł przy mnie, ja oparłam się o niego i przykryłam nas cieplutkim kocem.
-No, i tak ma być.- przytulił mnie do siebie.
-Nathan?
-Hmm?- miał zamknięte oczy i lekki uśmiech.
-Masz plany na dzisiejszy wieczór?
-Nie.
-A chciałbyś?
-Z tobą zawsze.
-Bo... mam taki szalony pomysł.
-Mhm...Mów dalej.
-Żeby dzisiaj spać u ciebie.
-Jeżeli tak bardzo chcesz, to mogę się zgodzić...
Szturchnęłam go.
-Hhahah, nie mogę się doczekać.- pocałował mnie w czubek głowy.
Ubrana w piżamkę leżałam już w pokoju Nathana.
-Nath?
-Co?
-Mówi się słucham.
-No co?
-Zimno.
-Znowu?
-To u ciebie tak piździ.
-Hahah.
-Co?
-Piździ haha, skąd ty to wzięłaś?
-A nie wiem.
-Chcesz bluzę.
-Nie.
-Koc?
-Nope.
-Herbatę?
-Nie.
-To co??
Rozłożyłam ramiona w geście przytulenia. Nathan ubrany jedynie w bokserki położył się koło mnie i przysunął do siebie.
Rozmawialiśmy.
-Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat?- spytałam
-Hmmm.. Wyobrażam sobie,że The Wanted będzie nadal popularne, będę przyjaźnił się z chłopakami, będę żonaty i będę mieć syna i córkę w drodze.
-Trochę to teraz dziwnie brzmi,że będziesz mieć dzieci.
-Ale za 10 lat to co innego. Ale wiesz, jeżeli ja będę miał dzieci to ty też.
-Ha! Skąd wiesz?
-Bo to będą nasze dzieci.
Zrobiło mi się tak ciepło...
-Oooo
-Co ty myślałaś,że sobie kiedyś wyjdziesz i pójdziesz?
-Hahha, nie. Tak na serio to wolę żyć chwilą, z tobą, bo boję się.
-Że ty sobie pójdziesz i zostanę serio sama.
-Kretynko.-mocniej mnie przytulił.- To się nigdy nie stanie.
-Hmm...
-Nadal ci jest zimno?
-Troszkę.
-Mam pomysł jak na to zaradzić.
Położył mnie pod sobą, gładził dłonią moją twarz i szyję.
-Kocham cię kretynko.
-Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się.
Zaczął całować moją szyję, czyli miejsce najbardziej delikatne na moim ciele.
Ja muskałam moimi zimnymi dłońmi jego szyję i tors co przyprawiało go o dreszcze.
Podciągnął moją koszulę nocną tak aby odsłaniała brzuch.
Jego dotyk i czułość z jaką wykonywał każdą czynność sprawiały,że chciałam tego jeszcze bardziej. Całował każdy centymetr mojego ciała, a ja błądziłam rękami w jego włosach mierzwiąc idealną fryzurę.
-Już ci ciepło?
-Mhm.
-To dobranoc.- położył się koło mnie.
-Cham.
Usiadłam na nim okrakiem i pocałowałam lekko jego usta. Sykes zdjął moją bluzkę. Już ciepłymi dłońmi dotykałam jego torsu i miejsca tuż nad bokserkami. Po chwili obydwoje byliśmy nadzy.
PERSPEKTYWA NATHANA
Obudziłem się o 6:40. Uznałem,że to za wcześnie więc przyciągnąłem Veronicę do siebie i znowu uderzyłem w kimono.
Tak bardzo ją kochałem. Gdy tylko na nią spojrzałem czułem chęć opieki nad nią. Chciałem ją chronić i ochronić przed wszystkim co złe. Chciałem sprawiać jej radość i widzzieć jej piękny uśmiech. Gdy tylko ją widziałem coś się we mnie budziło i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Tssaa... Typowe myślenie faceta.
No nie ukrywajmy, niezła jest...
Już na serio obudziłem się o 9:47. Zobaczyłem moją dziewczynę śpiącą na moim ramieniu. Była naga. Aż przypomniała mi się ostatnia noc. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Cześć piękna.
-Dzień dobry przystojniaku.
-Jak się spało?- spytałem
-Dobrze.
-Już wiesz do kogo się zgłosić gdy jest ci zimno?
-Aha.- potwierdziła kreśląc różne wzorki na moim torsie.- Nathan?
-Hmm?
-Masz na dzisiaj jakieś plany?
-Dzisiaj jest środa, więc wracamy do Londynu.
-Co? Już?
-No, przez tą kłótnię minął nam cały, zmarnowany dzień.
-Rzeczywiście. Ale na szczęście się pogodziliśmy.
-To najważniejsze.
-O kurwa!- zaklęła
-Co jest?
-Umówiłam się z Jess na babski wieczór dzisiaj, bo zapomniałam,że jest dzisiaj już środa.
-Spokojnie, nie zabije się przecież... Ale jeśli bardzo chcesz możemy zostać i wrócić jutrzejszym pierwszym pociągiem do Londynu.
-O której?
-Chyba o 6:10.
-Ale mieliśmy zrobić wspólne święta.
-To zrobimy je jutro ok?
-Ok...
-Ale, mam coś dla ciebie.
-Dla mnie? Co to jest?
-Wesołych świąt.- podałem jej torbę z prezentem.
Wyciągnęła z torebki małe i duże pudełko.
-Aż tyle?- nie przestawała się uśmiechać
-Każdy dostaje tyle na ile zasługuje.
W dużym była sukienka:
-Ale śliczna!!- krzyknęła radośnie
-Podoba się?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Już niedługo będziesz miała okazję ją założyć.
-Czyżby?
-Nowy rok.
-Aaaaa...
Z uśmiechem otworzyła małe pudełko,a tam było nasze selfie z mojego telefonu, które zrobiliśmy w Gloucester. Wywołane i oprawione w srebrną ramkę.
-Ojej- przytuliła mnie. -To takie słodkie...
-Pomyślałem,że fajnie by było gdybyś o mnie pomyślała, gdy na to spojrzysz.
-Oczywiście kochanie.
-Ogólnie może być co nie?
-Gaci nie urywa hahah
-hahaha
-Ale na serio. Dziękuję.
-Nie ma za co kicia.
-Hahhaah
-Co?
-Nie wiem.
-Aha, to jest bardzo normalne.
-To co zostajemy?
-Jak chcesz.
-No obiecałam jej...
-A więc, mogę cię udostępnić na jedną noc.
-Debil.- rzuciła we mnie poduszką.
Hello everybody!!!!! #TomTuesday and Urodzinki Tomcia. !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D Kto składał mu życzenia na twitterze? Ja to zrobiłam. Heheheh ( ja się wcale nie chwalę...)
Podoba wam się rozdział? Do nexta. :*************