CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Zima. Jeżeli można tak nazwać angielską porę mokrą z temperaturą minus jeden w porywach do minus pięciu. To już jest mróz. Jest to moja pierwsza niby-zima w Anglii. Jeszcze nie spędzałam świąt po brytyjsku, bez wigilii. Tsa.. Pewnie sobie teraz myślicie,że nie obchodziłam wigilii w Polsce. I tu was mam! Z rodzicami oczywiście nie, ale z babcią i dziadkiem- owszem. Często u nich pomieszkiwałam, chcieli nawet pójść z tą całą sprawą do sądu, ale nie zdążyli. Babcia zmarła dwudziestego pierwszego grudnia, a dziadek tydzień po niej. Tak, były to najsmutniejsze święta w moim życiu, których nawet nie chciało mi się obchodzić. SAMEJ. Działo się to rok przed moim wyjazdem i zakończeniem liceum. Potem spakowałam manatki i oto jestem.
****
Była tam pewna osoba,której nie znałam. A mianowicie mężczyzna.
-O! Tata wrócił!-ucieszył się Jay
Aha, już wiemy kto to był.
Weszliśmy do domu. Mama przywitała nas uściskiem. Potem podszedł do nas tata. Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, bardzo podobny do Jay'a.
-Veronica, to jest nasz tata, John McGuiness.-przedstawił go Jay
-Tato, to jest Veronica, nasza siostra i twoja... córka. -mówił bardzo niepewnie.
Nie wiedziałam jak się zachować. Tata chyba też. Uśmiechnęłam się lekko. Potem przyszedł do nas Tom czyli mój drugi brat. Uratował sytuację.
Poszliśmy do salonu,gdzie już czekał na nas obiad. Rozmawialiśmy. Bardzo szybko złapałam nić porozumienia z tatą, choć nie do końca czułam się swobodnie w ich towarzystwie. Oni znali się od kilkudziesięciu lat i są zadeklarowaną rodziną, a ja wpieprzam się w ich sielankę i nagle się pojawiam. Nie była to komfortowa sytuacja. Cały dzień rozmawialiśmy, graliśmy w Monopoly i jedliśmy dania przygotowane przez mamę.Właśnie dzisiaj wypadał 24 grudnia, czyli dzień gdy w Polsce obchodzi się wigilię.
****
Brakowało mi dziadków i naszych rozmów. Pamiętam,jak obiecałam dziadkowi,że w każde święta będę ich odwiedzać, nawet gdy już ich nie będzie chciał żebym pamiętała o nich i odwiedziła ich. (Chodziło mu o cmentarz, żebym przyszła na ich wspólny grób). Pamiętam jak dzień przed swoją śmiercią powiedział mi,że czuje,że nie wytrzymuje bez babci i idzie ją odwiedzić. Właśnie wtedy obiecałam mu odwiedziny, cokolwiek by się działo mam iść i zaświecić zielony znicz. Dlaczego zielony? Bo zielony to ulubiony kolor babci,ale też kolor nadziei. Na samą myśl o nich łezka kręci mi się w oku i myślę o ich miłości. Byli małżeństwem od 58 lat. Prawie nigdy się nie kłócili. Nawet gdy mama ( a ich córka) powiedziała,że mają zakaz zbliżania się do niej życzyli jej wszystkiego najlepszego. Ale mnie kochali najbardziej na świecie. Ja ich także. Żyli razem od prawie 60 lat. Umarli też razem. Teraz spoczywają w tym samym grobie, a na życzenie babci w tej samej trumnie.....[*]
****
Jay pokazał mi mój pokój,który został zrobiony special for me. Z gościnnego przerodził się w dość niezły pokój dla mnie żebym "miała swój kąt w tym domu".
Zostałam sama. Sama w moim pokoju w "rodzinnym" domu. Czułam się dziwnie. Z jednej strony w końcu miałam swoją rodzinę a z drugiej nie byłam tutaj sobą, krępowałam się i nie czułam się komfortowo przebywając tam. Niby jestem członkiem rodziny ale... Im dłużej tam przebywam tym bardziej żałowałam tego,że tu przyjechałam. Najchętniej to siedziałabym teraz w pokoju z gorącą czekoladą i pierogami. (Nie wiem skąd bym je sobie wzięła ale nie ważne...) Nie że jestem jakaś aspołeczna,ale jeszcze nie jestem tutaj swobodna i nie jestem tą Veronicą,którą wszyscy znają.
Wtedy chciałam porozmawiać z Nathanem, poradzić się. Chciałam żeby mnie przytulił i powiedział,że tak naprawdę sobie wkręcam i że będzie dobrze. Ale nie mogłam. Powiedziałam żeby nie dzwonił, że poczekam. To był jego czas dla rodziny. Nie dla mnie.
Położyłam się, choć nie mogłam zasnąć. W końcu o 4 nad ranem odpłynęłam w krainę snów.
Obudziłam się o 10:30. Byłam tak zmęczona i nie wyspana,ze najchętniej przespałabym cały dzień i noc. Nagle zadzwonił mój telefon. Miałam cichą nadzieję,że to Nathan, ale był to Jay,który chciał mnie obudzić. Wstałam na świąteczne śniadanie.
Przez całe następne dwa dni siedzieliśmy w domu przez porąbaną pogodę. Dzisiaj tj. sobota zostałam sama w domu z Jay'em. Oglądnęliśmy dwa filmy. Wtedy mój brat zszedł ze schodów z moją torbą.
-Jay? Co ty robisz?
-Mam niespodziankę.
-Ale jak to? Po co ci to?- wskazałam na torbę.
-Oj... Zobaczysz. Chodź, jedziemy na małą wycieczkę.
Ubrałam swoją ciepłą kurtkę i zimowe buty:
Wyszliśmy z domu.
-Ale! Najpierw to.- wyciągnął z kieszeni czerwoną chustkę.
-Co?
-Niespodzianki ciąg dalszy. -zawiązał mi materiał na głowie i po chwili widziałam już tylko ciemność.
Słyszałam,że idziemy przez gwarną ulicę. Jay trzymał mnie za ramiona i prowadził. Co chwilę mówił "uwaga krawężnik" albo "trzy schodki".
Później umilkł. Usłyszałam dźwięk pociągu. Byliśmy na peronie. Jay puścił mnie, ale sekundy potem znowu złapał mnie za ramiona i prowadził znowu. Weszliśmy do jak sądziłam pociągu. Posadził mnie na miejscu, a sam usiadł obok mnie. Nic nie mówił, ani słówkiem się nie odezwał. Jechaliśmy długo, nawet bardzo. Przez to,że nie mogłam wydusić z niego żadnego słowa podróż dłużyła mi się niemiłosiernie. Myślałam dokąd zmierzamy. W końcu wysiedliśmy. Jay nadal nic nie mówił, co mnie szczerze irytowało.
-Gdzie ty mnie prowadzisz do jasnej cholery! Jay powiedz coś!- wypaliłam
Wtedy stanęliśmy, obrócił mnie przodem do siebie i rozwiązał chustkę. Trochę to potrwało zanim moje oczy przyzwyczaiły się do światła, ale gdy to już się stało zobaczyłam:
-Nathan!-rzuciłam mu się na szyję.
-Niespodzianka.-przytulił mnie
-Nawet nie wiesz jaka. Myślałam,że chciał mnie wywieźć za miasto.
-Haahahaha...
-A, a , ale jak?- byłam zdziwiona
-Moc The Wanted tego nie ogarniesz.
-Haahaha.... Cieszę się,że cię widzę.-przyznałam
-Ja też. Więc niespodzianka udana?
-Tak, tylko powiedz mi od kiedy byłeś ze mną?-byłam ciekawa
-Na peronie w Nottingham odebrałem przesyłkę.
-Ej.-szturchnęłam go w bok.
-I to priorytetem.
Pocałowałam go lekko.
-A tak właściwie to gdzie my jesteśmy.
-U mnie. W Gloucester.
-Aaa..a Ale jak po co?
-No jeeezuu. Po pewnym czasie chłopak chce przedstawić swoją wybrankę rodzinie.
-Ale tak bez zapowiedzi?
-Co cykasz się?- zaśmiał się
-Ja? Nie...
-Kicia, nie ma czego...-przytulił mnie- damy radę. Są naprawdę spoko.
-Mhmm...
-Nie łam się. Będzie dobrze, chodź już taksówka czeka.
Wsiedliśmy do pojazdu, a po pół godzinie byliśmy na miejscu. Było to dla mnie stresujące, bo tak z dnia na dzień poznać rodzinę swojego chłopaka?
Weszliśmy do środka. Od razu podbiegła do nas młoda blondynka. Na moje oko to chyba siostra. Podobna do Nathana. Rzuciła mu się na szyję. Potem podeszła do mnie i powiedziała:
-Hej, ty pewnie jesteś Veronica. Nath tak dużo o tobie mówił.- uśmiechnęła się
-Hej, tak to ja. Mam nadzieję,że same dobre rzeczy...-spojrzałam na Sykesa (tego starszego)
-A żeby tylko. Mówił jaka to ty jesteś wspaniała, idealna i w ogóle...
Nathan posłał jej spojrzenie, z którego dało się wyczytać, że miała tego nie mówić.
-Miło mi cię poznać.
-Mi ciebie też. Mam na imię Jessica i jestem siostrą tego tam.-wskazała na wspomnianego
-Hahaha, a ja jestem dziewczyną tego tam.-uczyniłam tak samo na co obydwie się zaśmiałyśmy.
-No zajebiście, teraz się obydwie zmówią i będę miał przesrane...-powiedział Nathan odwieszając kurtkę.
-Hahahhah.-ściągnęłam kurtkę i zdjęłam buty.
Chłopak wziął moją walizkę w głąb domu. Ja wraz z Jess szłyśmy razem za nim. Zaniósł bagaż na górę,a do nas podeszła jak sądzę mama klanu Sykesów.
-O!! Już są! Czemu wy nigdy nie krzyczycie,że już jesteście? O, a to pewnie Victoria.
Moje zdziwienie.
-Mamo.... to jest Veronica.-powiedział Nath schodząc ze schodów.
-O Jezuu! Przepraszam skarbeńku! Teraz to ja na pewno zapamiętam. Wiecie skleroza nie boli. Witam cię piękna. Jeeny jaki ten mój syn ma gust. Normalnie cud, miód, malina.-przytuliła mnie
-I orzeszki.-dodała Jess
-Mi też miło panią poznać.
-Oj tam zaraz panią. Nie postarzaj mnie bardziej niż jestem. Mów mi Karen.
-Dobrze... Karen.
-O!-mrugnęła jednym okiem i zniknęła za drzwiami kuchni.
-No widzisz nie było tak źle...-jedyny mężczyzna z domu Sykesów objął mnie od tyłu i delkikatnie całował po szyi.
Właśnie. Zastanawiałam się nad tatą Jess i Nathana. Przecież musieli go mieć... Ale, nie wtrącam się. Będzie chciał to mi powie. Teraz muszę się skupić na tym żeby dobrze wypaść pierwszego dnia w Gloucester.
Jak wam się podoba? #SykesSunday
Hahahha rozwala mnie to zdjęcie hahaha
CZEKAM NA KOMENTARZE I DO NEXTA :*
Rozdział no normalnie cudooo ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :** ♥♥♥