poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 35 "Mamy problem"

Pani Sykes yyyy... To znaczy Karen. No nie mogę się przyzwyczaić do tego,że mam mówić do mamy mojego chłopaka po imieniu. Będę się mylić za każdym razem, zobaczycie!
Więc, Karen przyniosła na stół mnóstwo talerzy i  talerzyków. Po kilku minutach mebel uginał się pod ciężarem ogromu jedzenia. Szczerze mówiąc to nie byłam głodna,ale ten wybór i zapach.. Usiedliśmy do stołu. Zaczęła się rozmowa kwalifikacyjna.
-A ty Veronica skąd jesteś?- spytała pani.... no to znaczy Karen. Jeeeezuu.
-Z Polski, dokładniej z Wrocławia.-odpowiedziałam
-Ou, no właśnie słyszałam,że masz inny, ciekawy akcent. A twoi rodzice? Mieszkają z tobą czy zostali w Polsce? Będę mogła ich poznać?
Po tym pytaniu spuściłam wzrok na blat i dzióbałam widelcem w jedzeniu. Nathan złapał mnie za rękę i spojrzał wymownie na swoją mamę. Ona chyba załapała,że to niewłaściwe pytanie i zmieniła temat.
Tak pogadaliśmy do 23:00, gdy Jess prawie zasnęła na stole, a Karen (o!) poszła już dawno do siebie.  Wyszło na to,że zostaliśmy sami. A nie, przepraszam! Jeszcze wielka sterta naczyń do pozmywania w kuchni.
-To co?-Nathan spytał z nosem przy mojej szyi,a mnie przyszedł przyjemny dreszcz.
-Hmmm?
-To gdzie śpisz?
-Nikt mnie nie poinformował, więc pewnie Jay po mnie przyjedzie.
-Ha! Śmieszna jesteś. Zostajesz u mnie, to znaczy u nas.
-Tssaaa... Ale najpierw trzeba to posprzątać.-wskazałam na pełny zlew.
-No to do roboty! Z darmo tutaj śpisz?- zaśmiał się i klepnął mnie w pośladek.
-Debil.-rzuciłam w niego ścierką, która zawisła na jego głowie.


Po godzinie wszystko było posprzątane. Cały dół domu lśnił. W końcu udaliśmy się na górę do pokoju Nathana.
-Jeszcze nie jest późno...-marudził
-Noi?
-Nie chce mi się spać...
-Mi też nie.
-To co robimy?-spytał
Wahałam się czy powiedzieć mu o tym co czułam w Nottingham. Chciałam,ale wcześniej, teraz nie byłam pewna.
-Nathan?
-Tak?
-A już nic..
-......Gdzie są moje rzeczy?- spaliłam wiem.
-W pokoju obok,żeby mama nie gadała.
-Aha... Ja już idę spać, dobranoc.
-Ale mówiłaś,że nie jesteś śpiąca.
-No ale muszę się jeszcze wykąpać i umyć włosy. Dobranoc.
-Okey, dobranoc. Jakby co to wiesz gdzie jestem.
Wyszłam z jego pokoju,ale po chwili wróciłam, bo jakże błyskotliwy Jay nie spakował mi piżamki.
-Nath?
-Co?
-Nie mam w czym spać.
Jego diabelskie spojrzenie.
-Po co w ogóle Ci to mówię...
-Pożyczę ci coś, bo śpisz w innym pokoju.
Podszedł do szafy i wyciągnął swoją koszulkę:
 
-Jeeezuu, kocham tą koszulkę.
-Wiem.- powiedział

Położyłam się, ale myślałam o tym dlaczego nie potrafiłam mu powiedzieć o tym wszystkim. Biłam się z myślami przez prawie 2 godziny. W końcu postanowiłam pójść do pokoju Sykes'a. To były jego słowa "Jakby co to wiesz gdzie jestem". Wślizgnęłam się do środka i szturchnęłam chłopaka. Szkoda mi było go jednak budzić, więc udałam się do wyjścia. Wtedy usłyszałam to:
-Veronica?- spytał zaspanym głosem
-Nic, już śpij.
-Co?
-Nie mogę spać.
-Oj, chodź, dziecko.-przygarnął mnie do siebie i przytulił.
Leżąc na jego klatce piersiowej słyszałam spokojne bicie serca i wyrównany oddech.
-Nathan?-spytałam
-Hmm?
-Możemy pogadać?
-Kicia nie teraz... Jest środek nocy. porozmawiamy jutro. Śpij sobie.
Mimo woli zasnęłam i to dosyć szybko.

Rano obudziłam się,a w pokoju panował dziwny mróz. Jeszcze wczoraj panowało tutaj przyjemne ciepełko. Rozejrzałam się wokół siebie i zobaczyłam Nathana niosącego tacę ze śniadaniem i kubkiem z parującą kawą.
-Czemu tutaj tak piździ?-spytałam okrywając się kołdrą.
-Hahah co? Ogrzewanie wysiadło na całej ulicy.
-Ooooo... To dla mnie?
-Yyyy nie, twoje jest w kuchni, myślałem,że śpisz.
-Aha, ok.
-Nie no żartuję, to dla ciebie.
Podał mi tacę z jedzeniem.
-Kochany jesteś.-cmoknęłam go w policzek.
-Jak się spało?-spytał
-Średnio. Nie mogłam zasnąć do trzeciej. -odpowiedziałam z buzią pełną rogalika z dżemem.
-Serio? Czemu?
-Myślałam.
-O czym?
-O tym o czym chciałam z tobą wczoraj porozmawiać.
-Czyli?
-Nie ważne już.
-Ej, kicia. No mi nie powiesz?
-Ty nie chciałeś ze mną rozmawiać wczoraj, to ja nie chcę dzisiaj.
-Jak chciałaś gadać o drugiej w nocy... Zresztą dzisiaj mamy cały dzień na rozmowę, mama pojechała do babci, a Jess jest u koleżanki. Powiedziały,że będą o 19:00.

Wstałam i ubrana w to:
   
zeszłam na dół. Nathan gapił się w telefon.
-Musimy pogadać. Mamy problem i to nie jeden.-powiedział poważnie.







DZISIAJ TROCHĘ KRÓCEJ, ALE MAM NADZIEJĘ,ŻE NADAL OKEY, ALE JAK DLA MNIE TEN ROZDZIAŁ JEST NUDNY I O NICZYM .

1 komentarz:

  1. Nie jest nudny, jest BAJKOWY ♥♥♥
    I pisz mi tutaj nexta szybko bo nie mogę się już doczekać :* :* ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń