sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 33 "Christmas time"

Po CENZURA oni wszyscy są tutaj?
-Hej wam!-krzyknął Siva.- Nathan, miałeś pójść tylko po Veronicę,a nie..
-Okoliczności.-odpowiedział Sykes
-W 15 minut można zdążyć się popieprzyć.-powiedział Tom
-Jesteś nienormalny.-stwierdziła Kelsey
-Hej, po co wy wszyscy tutaj, dzisiaj? -spytałam niewzruszona tekstem Parkera.
-No bo widzimy się po raz ostatni.- odpowiedział Max
-Aaaa... Święta.- zaskoczyłam bez entuzjazmu
-Co ty! Nie cieszysz się? -zdziwił się Seev
Ja wzruszyłam ramionami,a Nathan popatrzył wymownie na Jay'a. Po chwili obydwoje gdzieś poszli.
-Ja też nie mam zamiaru obchodzić świąt.-przyznał Max i spojrzał na mnie.
Ja usiadłam na kanapie obok Toma i Kelsey biorąc od niej garść popcornu.
-Pffff... Głupoty gadasz młocie.- niegdyś małomówny Siva zaczął pokazywać pazurki.
Przez cały ten czas gdy Nathan wyszedł z Jay'em Max wymownie na mnie spoglądał. Chciałam zachować pokerową twarz,ale mnie to tak wkurzało,że powstrzymywałam się przed dogadaniem do mu. Nie chciałam o tym myśleć,że może znowu sobie coś ubzdurał w tej łysej głowie. Po mnie by to spłynęło,ale to łączy się z Nathanem, a jego nie chciałam ranić. Dawał mi tyle miłości,wsparcia... A poza tym on i George byli przyjaciółmi i grali w jednym zespole. Wszystko sprowadza się do jednego. Martyna. Dawno jej nie widziałam, w sumie nawet nie pogadałyśmy. Nie wiem co się wydarzyło pomiędzy nimi ale mają się zejść czy coś,bo naprawdę do siebie pasują. Z tego co wiem to chyba wyjechała na święta do Polski, więc potem z nią pogadam. Niestety chciałam też pogadać z Maxem co się między nimi dzieje, ale jeżeli to nie wypaliło, to wiem dlaczego. Ja jestem tym powodem.

Pogadaliśmy chwilę żartując.
-No dobra, to kiedy wracacie?-spytałam
-W środę tydzień po świętach-powiedział Jay, a wszyscy mu przytaknęli.
-To możemy się spotkać w czwartek o 16:00.- zaproponował Nathan
-A po co?- byłam ciekawa
-Aaaa... bo ty dziecko jeszcze nic nie wiesz... Co roku jak wracamy od rodziny to robimy wspólne święta, takie po naszemu, z prezentami, choinką i żarciem.- wyjaśnił Sykes
-Oooo fajnie.- spodobał mi się ten pomysł
-Teraz Verka zobaczy co to znaczy spędzać święta z The Wanted.- Jay podniósł ręce do góry.
-Okey, to jesteśmy umówieni.
Cały wieczór rozmawialiśmy ubierając choinkę.

W końcu nadszedł czas pożegnania. Uściskom i życzeniom nie było końca. Wszyscy żegnali się jakby jechali na koniec świata. Niby to tylko dwa tygodnie ale... I tak będę za nimi tęsknić.
-.... I pamiętaj młoda. Jesteś moją małą siostrą. Kocham cię słońce i będę tęsknić.-powiedział Tom przytulając mnie
-Ja ciebie też, nie wiem jak bez ciebie i twoich żartów wytrzymam.-odpowiedziałam
-Ale! Ale. Jak tylko przyjedziemy to mam niespodziankę. Special for you.-wskazał na mnie palcem.
-Hahahah już się nie mogę doczekać.
Pocałował mnie w policzek i odszedł. Moim oczom ukazał się Nathan. Podszedł do mnie i ucałował w czubek głowy. Spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się lekko. Ja spuściłam wzrok.
-E, e, ej mała! To tylko tydzień.- złapał mnie za podbródek.
-Wiem, ale... I tak będę tęsknić. Mam prośbę. Mógłbys coś jeszcze dla mnie zrobić?-spytałam
-Wszystko.
-Pocałuj mnie żebym potem....-nie było mi dane powtórzyć, bo chłopak spełnił moją prośbę.
-Kocham cię.-powiedziałam
-Ja ciebie bardziej.- znowu złączył nasze usta w pocałunku.
-Awwww...-usłyszeliśmy
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy nasze towarzystwo patrzące na nas z uśmiechem. Wszystkich OPRÓCZ MAXA. (Japie***le..)
-Będę dzwonić.-dodał przed wyjściem Nathan.
-Nie. To twój czas z rodziną. Ja poczekam. Naciesz się nimi bo mnie masz na codzień.
-I nadal za mało...
Uśmiechnęłam się.
-Serio?-dopytał
-Tak. Pozdrów ich ode mnie.
-Kochana jesteś.- ostatni raz dotknęłam jego ust i wyszli..........


****
Rano o 6:30 zostałam obudzona przez telefon od Jay'a. Powiedział,że będzie o 8:00.
Tak, zgodziłam się,żeby jechać do Nottingham. Nie wiem jak mnie na to namówił, ale o to jestem.
Zwlokłam się z łóżka i udałam do łazienki. Tam wyszykowałam się i ubrałam:
 

O 8:00 podjechał po mnie McGuiness i udaliśmy się na peron.


Wsiedliśmy do pociągu. Jechaliśmy niecałe 3 godziny. W końcu ok. 12:00 byliśmy na miejscu. Już znałam tą okolicę.
W Nottingham śniegu praktycznie nie było, Wszędzie unosił się zapach wilgoci,a z nieba padała mżawka. Samochody rozchlapywały zimną breję z ulic.   W  końcu dotarliśmy do domu. Była tam pewna osoba....


1 komentarz: