Siedzieliśmy w korytarzu czekając na wyjście Sivy i Nareeshy. Po chwili ukazał nam się obraz nędzy i rozpaczy- dziewczyna była zapłakana i szła wtulona w Kaneswarena. Łza zakręciła mi się w oku i spuściłam wzrok. Nathan to zauważył i mnie przytulił. W ciszy wróciliśmy do domu.
****
Siva przez dwa tygodnie siedział u nas. Na szczęście Nareesha już czuła się lepiej psychicznie i fizycznie. Powiedziała,że jeżeli ktoś tam na górze tak chciał to ok. I mówiła,że nie była jeszcze gotowa na macierzyństwo,że od początku czuła pismo nosem. Nie była gotowa. W głębi duszy myślałam,że może dobrze,że się tak stało... Bo od początku jak się dowiedziała o ciąży wszystko co się z tym wiązało było dla niej obojętne i zbędne. Nie tak jak wszystkie przyszłe matki,które kupują łóżeczko, ubranka, zabawki i wózek. Nie, ona nie chciała o tym słyszeć. Kobieca intuicja podpowiadała mi,że ona tak naprawdę nie chce tego dziecka.
****
Mimo,że już jutro zaczynają się święta,to ja nadal nie mam prezentu dla Nathana. Nie miałam zielonego pojęcia co mu kupić. Tego dnia umówiłam się z Kelsey w galerii handlowej,żeby mi coś doradziła.
-Masz jakiś pomysł? Plan?-spytała gdy weszłyśmy do środka.
-Nope.
-Może coś do ubrania?
- Nie...To takie pospolite. A ty co kupiłaś Tomowi?
-Zegarek.
-Jeeejuu, nie pomyślałam... On mi na pewno kupi coś wyjątkowego, a ja?
-Może chodźmy tutaj- wskazała na jeden ze sklepów. - Może coś znajdziemy.
Po półtorej godziny nadal nic nie miałam i lekko podupadłam emocjonalnie. Jeszcze wyjdzie na to,że nic mu nie dam. A ja tak bardzo chciałam mu zrobić niespodziankę...
Łaziłyśmy po sklepach bez skutku gdy nagle...
-Kelsey, mam!- wbiegłam do sklepu.
Były to drogie okulary przeciwsłoneczne typu aviators.

Tanie nie były... prawie 400 funtów.
-Kelsey... -wskazałam na cenę
-Potargujemy się i wyżulimy jakiś rabat.-pociągnęła mnie do kasy.
W sumie zapłaciłam 320 funtów czyli zbiłyśmy prawie 80.
Po skończeniu zakupów i wydaniu majątku na prezent dla Sykesa pojechałyśmy do domu.
Tam pod drzwiami czekał na nas zmarznięty Jay. Chciał pogadać. Chyba nawet wiem o czym, a mianowicie o świętach. Prosił mnie żebym pojechała z nim do Nottingham.
Zaszyliśmy się w moim pokoju. On nadal ciągnął temat co mnie już wkurzało,bo sama nie wiedziałam co robić.
-Ale mama się zgodziła... ucieszy się jak cię zobaczy...- skomlał
-Ale...
-Żadnego ale! Nie masz wyjścia. Gdzie indziej spędzisz święta? Nie masz swojej rodziny, bo przecież nie pojedziesz znowu do patologii ani nie zostaniesz wtedy w domu kiedy inni będą spędzać rodzinne święta, z dala od Londynu. Nie masz innej możliwości, jesteś SAMA. - te dwa słowa brzmiały w mojej głowie. Zdałam sobie sprawę z tego jak wiele mi brakuje do innych. Oni sobie jadą do innego miasta. Do domu. Zawsze mogą tam przyjechać, porozmawiać. Ja nie miałam tego przywileju... Jedyne miejsca,które odwiedzałam to nasz dom i willa The Wanted. Nie miałam żadnej bliskiej osoby,która znałaby mnie dłużej niż rok. Tym zdaniem przytłoczył mnie.
Spuściłam wzrok, zrobiło mi się cholernie smutno, broda mi zaczęła drgać. Jay to zauważył. Bez zastanowienia przestał mówić i złagodniał. Spojrzał na mnie.
-Veruuu.... Przepraszam.
-...
-Przepraszam.-chciał mnie przytulić,ale się odsunęłam.
-Wyjdź, chcę być sama.
-Ale..
-Wyjdź!-krzyknęłam
Jay wyszedł ze spuszczoną głową i delikatnie zamknął drzwi.
Ja w głowie miałam tylko słowa "Jesteś sama" i moje spieprzone dzieciństwo. Było mi tak smutno... Cholernie smutno. Położyłam się i dałam upust łzom.
Leżałam i płakałam gdy nagle drzwi się uchyliły, a ujrzałam uśmiechniętą mordkę Nathana, który momentalnie zmienił minę gdy mnie zobaczył.
-Hej kochanie, co ci?- spytał obejmując mnie od tyłu
-...- nie odpowiedziałam, ale on też niespecjalnie czekał na odpowiedź.
Wybuchłam kolejną falą płaczu.
-Ciiiii...-mocniej mnie przytulił gładząc kciukiem moje ramię.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Po kilku minutach Sykes spytał ponownie.
-Kochanie, co się stało?
-Jestem sama! Nie mam rodziny, nic!
-Co ty za głupoty gadasz. Nie jesteś sama.
-Jestem.
-Kto ci to powiedział, nigdy tak nie myślałaś.
-Ktoś.
-Jay?
-...
-Wiedziałem. On jest naprawdę... Nawet nie wiem jak to określić! Kurwa! wiesz co? Ja mu przyjebię, zobaczysz. Będzie miał prezent na święta.
Uśmiechnęłam się.
-I widzisz?
-Hmm?
-Wystarczy,że się tylko pojawię a już się uśmiechasz.- roześmiał się.- I nie jesteś sama. Masz... mam wymieniać?
-Nie.
-Masz Maxa, Sivę, Toma,który cię tak bardzo kocha, masz Kelsey, Nareeshę, Jay'a, Martina...-skrzywił się.
(moje znaczące spojrzenie)
-Noi masz przede wszystkim mnie. -wyprostował się. - Twojego ukochanego mężczyznę,którego niezmiernie kochasz i pożądasz. A co najważniejsze- TWOJEGO. Kocham cię kicia.-spojrzał mi w oczy.
-Ja ciebie też kocham. -pocałowałam go w policzek.
-E, e, ej. Tak to mnie może mama całować,a z tego co wiem ty nie jesteś moją matką.
Pocałowałam go w czubek nosa drocząc się.
-Chyba będę musiał pokazać pani jak to się robi...
5 minut później zeszliśmy na dół gdzie było całe The Wanted. Tylko po co?
#FanFriday!!
Witam was znowu po przyjeździe z Chorwacji dostałam weny więc będzie trochę tego. Przy okazji chciałam was zapytać czy ktoś czytał książkę pt. ''Ten jeden dzień''? Warto? Bo w niedzielę będę kupować jakąś lekturę i się zastanawiam. A może macie jakieś inne godne polecenia? Czekam na odpowiedź i podsyłam wam parę fotek z Chorwacji. Buźka :*






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz