-Cześć
-O Nathan, cześć
-Chciałem się ciebie zapytać czy zechciałabyś może pójść yyy... z nami yyy... to znaczy ze mną do kina?
-Czy ja bym chciała pójść z tobą do kina?
-Ale jako przyjaciele, spokojnie.
-Jasne, głuptasie!
-Jesteś gotowa?
-Nie! No co ty tak ubrana nigdzie nie pójdę!
-No to zmykaj mamy godzinę.
-Ou, no dobra zaraz będę.
Pobiegłam na górę i ubrałam się w to:

*PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ*
-No wre... łał świetnie wyglądasz!
-Bez przesady, idziemy?
-Jasne.
Wziął mnie pod ramię i wolnym tępem doszliśmy do kina.
-To na co idziemy?
-Zobaczysz, niespodzianka.
Film był dosyć ciekawy. W pewnym momencie obydwoje sięgneliśmy po popcorn, a nasze dłonie się spotkały zupełnie jak w filmie. Dosłownie, bo to muśnięcie trwało dłużej niż przelotne. Wkońcu to przerwałam, a film się skończył. Super! (ironia). Wyszliśmy z budynku, a do Nathana zadzwonił telefon i odszedł na bok.
Nagle poczułam jak coś albo prędzej ktoś ciągnie mnie za nadgarstek do ciemnej uliczki. Próbowałam krzyczeć ale to nic nie dało, bo ten ''ktoś'' zamknął mi usta ręką i uderzył mocno w twarz. Próbowałam się wyrywać ale na marne. Nathan rozmawiał przez ten cholerny telefon, a ja zaczynałam się poważnie bać. Mężczyzna zaciągnął mnie do ciemnej uliczki i uderzył mną o zimną ścianę. Poczułam przeszywający ból w plecach. Zaczęłam płakać.
-Zamknij się!!!!- warknął i ponownie uderzył mną o ścianę i wyciągnął nóż z kieszeni. Bałam się, oj bałam. Przyłożył mi nóż do gardła i powiedział:
-Bądź grzeczna, bo jedno mocniejsze ukłucie i będziesz tu leżała martwa!
Myślałam,że serce wyskoczy mi ze strachu. Modliłam się o jakikolwiek ratunek. Mężczyzna rzucił nóż na ziemię i zaczął mi ściągać bluzkę. Wtedy zaczęłam się wyrywać, a on uderzył mnie z całej siły w twarz. Potem zaczął sciągać mi spodnie.
-Nathan!,Nathan!!,Nat..!!
-Twój kochaś ci w niczym nie pomoże!
*PERSPEKTYWA NATHANA*
Skończyłem rozmawiać, a gdy się odwróciłem zobaczyłem,że nie ma Veronici w tym miejscu co była. Myślałem,że się schowała, ale po pięciu minutach wołania zacząłem się o nią bać. Wszędzie szukałem, nawet zadzwoniłem do chłopaków bo akurat byli na mieście, żeby pomogli jej szukać. Nagle usłyszałem wołanie mojego imienia. Pobiegłem w tamtym kierunku do ciemnej uliczki. To co tam zobaczyłem wstrząsnęło mną. Jakiś koleś dobierał się do Veronici! Szybko tam pobiegłem uderzyłem go w głowę. Upadł na ziemię, ale żył bo był rozwścieczony i uciekł. Pomogłem jej się ubrać, a ona się we mnie wtuliła i powiedziała:
-Dziękuję Nathan, za wszystko.
Trwaliśmy w uścisku dobrych parę minut, bo ona była roztrzęsiona.
*PERSPEKTYWA VERONICI*
Tak bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam Nathana. Gdyby nie on to nie wiem co by się stało. Albo wiem! Leżałabym tam martwa albo zgwałcona. W ramionach Natha czułam się w 100% bezpieczna. Powoli wróciliśmy do domu..
-Dziękuję Nathan gdyby nie ty to nie wiem co by się stało. <kłamca>
-Nie ma za co.
Pocałowałam go w policzek i weszłam do domu. A tam oczywiście Nareesha i Kelsey gapiły się w okno i myślały, że nie zauważę.
-Co tam ciekawego widzicie, co?
-A piękne widoki!
-Tak,tak...
-Gdzie byliście co?
-W kinie,ale uprzedzając wasze pytania jako przyjaciele.
-Szkoda, widziałam jak na ciebie patrzył, zresztą ty też!- powiedziała Naree
-No kochana! Przyjaciele się tak na siebie nie patrzą!-Kelsey
-Oj przesadzacie macie zbyt wybujałą wyobraźnię.
Postanowiłam nic im nie mówić o tym napadzie. Nie będę ich martwić. Usiadłyśmy w salonie i zrobiłyśmy sobie manicure.
*PERSPEKTYWA NATHANA*
-Kur*a! Jak on mógł!! I, że ja tego nie zobaczyłem.
-Nath, nie obwiniaj się, najważniejsze,że nic się nie stało.
-Tak, ale nie widziałeś jej pleców, miała pełno siniaków. TO SIĘ STAŁO!!!
-Młody lubisz ją prawda?
-No lubię. Kelsey i Nareeshę też lubię.
-Ale Veronice lubisz w inny sposób.
-Nie wiem, może. Ale znamy sie tylko niecałe 3 dni.
-To miłość od pierwszego wejrzenia
-Idioto, miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje!
Wszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Napisałem do Kels żeby dała mi numer do Veronici. Gdy go już miałem napisałem do niej:
-Hej, jak się czujesz?
-Detektywie skąd masz mój numer? Dziękuję dobrze.
-A mam swoje źródła. Kolorowych snów
-Dobranoc.
Wziąłem prysznic i położyłem się spać.
Wszystko wiruje. Kto to? Veronica? To ten koleś, który ją obmacywał.Biegnę jej pomóc, nie mogę stoję w miejscu. On przykłada jej nóż do gardła, naciska, ona upada na ziemię...
Obudziłem się cały spocony. Jestem w pokoju, nic się nie stało. O matko! co za sen.
*PERSPEKTYWA VERONICI*
Idę przez ulice Londynu, nagle widzę tego mężczyznę, który na mnie dzisiaj napadł. Ciągnie mnie do ciemnej uliczki, przykłada mi nóż do gardła, naciska, a ja czuję się nadzwyczaj lekka. UMARŁAM.
-O matko! Co za sen!
Nagle zaświecił się mój telefon był to Nath.
-Hej Veronica! Nic ci nie jest?
-Nie ale dlaczego pytasz?- spytałam lekko skołowana.
-No bo śniło mi się, że ten koleś, który no wiesz ten, no.
-Wiem, wiem... Noi co?-spytałam lekko się niecierpliwiąc.
-No on w tym śnie zaciągnął cię do ciemnej uliczki i... za...za...zabił. A ja nie mogłem Ci pomóc.
-Ty żartujesz?- spytałam z niedowierzaniem
-Nie, dlaczego??
-No bo ja przed chwilą miałam taki sam sen, tyle że z mojej perspektywy.
-Wow, to trochę, BARDZO dziwne.
-Ale cieszę się, że dzwonisz, bo trochę się przestraszyłam.
-Ja też dlatego dzwonię.
I wtedy zapadła między nami tak zwana chwila, niezręcznej ciszy. Nagle usłyszałam, że ktoś wybija okno na dole.
-Nath możesz tutaj pojechać bo ktoś się chyba do nas włamał.
-Spokojnie, zaraz będę.
Czas się dłużył nie ubłagalnie. Zamknęłam drzwi od swojego pokoju. Bałam się, oj bałam, że był to ten sam mężczyzna. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki na schodach. Serce podskoczyło mi do gardła...
Dzięki za wszystkie miłe komentarze, to wiele dla mnie znaczy. Jeżeli podoba wam się opowiadanie to polećcie go znajomym, którzy lubią TW. Kocham was i po części to dzięki wam ten blog istnieje. Pozdrówki i do nexta xx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz