-Ej, słońce coś się stało?-spytał Tomy, ale ja nic nie odpowiedziałam.
-Kochanie, kto dzwonił?-spytał mój Nathan, tym razem odpowiedziałam.
-Dzwonili z radia
-Iiii...-ciągnął dalej Max
-Nie dostałam pracy...
-Oż to skurwysyny! Jeśli ty nie dostałaś tej pracy to nikt jej nie dostanie!-powiedział pewnie Tom
W tym momencie przyszła Kelsey.
-Aaa!! Muszę się wam pochwalić!-krzyknęła moja przyjaciółka.
-Cóż takiego się stało?-spytałam
-DOSTAŁAM TĄ PRACĘ!!!-niemalże krzyknęła
-Łał, gratuluję ci-powiedział Jay,który zapewne nic nie czaił.
-Dzięki, a ty Verka? Jak tam dzwonili do ciebie?
-Tak dzwonili.Nie dostałam tej pracy...
-Ccco!!! To nie możliwe, ty nie dostałaś pracy?-spytała z niedowierzaniem.
-Tak to co słyszałaś.-wtedy się wkurzyłam i poszłam na górę do pokoju Nathana.
Usiadłam na parapecie i wgapilam się w szary, deszczowy widok na Londyn. Gdy nagle poczyłam czyjeś ręce na moich biodrach. Odwróciłam się i ujrzałam Nathana.
-Kochanie, nie smuć się,jezeli cię nie przyjęli to znaczy,że to nie była praca dla ciebie. Nie lubię gdy się smucisz...No, zobaczę twój piękny uśmiech czy nie?
-Ale jak ja opłacę czynsz, he? Jak spłacę pożyczkę w banku? Jak oddam Nareeshy? O tym nie pomyślałeś?
-Przecież masz nas, a szczególnie mnie. Pomogę ci. Wiesz,że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Nathan,ja nie chcę być na niczyim utrzymaniu,a szczególnie na twoim.-stwierdziłam
-No dobra, ale pomoge ci szukać pracy, ok?
-Yhm. A teraz mnie przytul...
Nathan objął mnie i pocałował w czubek głowy.
-Będzie dobrze, zobaczysz.
W tym momencie poczułam wielkie wsparcie ze strony Nathana.
-Nath,muszę ci coś powiedzieć.
-W takim razie słucham.
-Bo jak wiesz moi polscy rodzice nie są moimi biologicznymi rodzicami.
-No wiem
-Bo w dzieciństwie cały czas mnie poniżali i mówili jaka jestem beznadziejna i nikomu nie potrzebna. Nigdy nie mogłam na nich liczyć i nigdy nie usłyszałam od nich miłego słowa,a co dopiero ''kocham cię'',ale teraz kiedy tutaj jestem wszystko się zmieniło. Poznałam ciebie, chłopaków, Kels, Nareeshę...
Nathan mnie mocno przytulił.
-Pamiętaj,że zawsze mozesz na mnie liczyć. Nigdy nie pozwolę aby ci sie stała krzywda.
W tym momencie Nath lekko mnie pocałował, a jego usta delikatnie obejmowały moje.
-Wiesz co? Poszedłbym ze swoją dziewczyną na spacer.
Zeszliśmy na dół i ubraliśmy kurtki. Wyszlismy na dwór i akurat przestało padać. Szliśmy ulicami Londynu i zaszlismy do parku. Tam Nathan wziął mnie na ręce.
-Puść mnie wariacie! Jestem ciężka!-krzyczałam przez smiech.
-Ty, ciężka? Tak napewno! Jesteś jak piórko, chudzielcu!
Całą naszą wycieczkę spędzilismy wygłupiając sie i śmiejąc. W drodze powrotnej poczułam coś mokrego na nosie.
-No nie gadaj,że będzie padać!-powiedziałam rozczarowana.
-Na to wygląda.-po tych słowach zaczęło lać jak z cebra,a do domu było jeszcze dużo drogi.
Nagle Nathan się zatrzymał i przyciągnął mnie do siebie.
-Ty też jesteś dziewczyną,która marzy o pocałunku w deszczu?-spytał
-Zawsze o tym marzyłam...
W tej chwili zaczęliśmy się całowac, nie zważając na otoczenie, to bylo takie magicznie...

Wróciliśmy do domu cali przemoknięci.
-No gdzie wy byliście?!-krzyknął Siva z kuchni
-No słońce, jak ty mi sie rozchrujesz...-powiedział z dezaprobatą Tom
-Spokojnie, ja pójdę sie przebrać.
Poszłam na górę , wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam sie w to:

Zeszłam do chłopaków,którzy jak zwykle oglądali jakiś film. Dosiadłam się do nich i wbiłam swój zacny zadek między Nathana i Jay'a. Film niezbyt mnie zaciekawił więc poszłam do pokoju Natha i zadzwoniłam do Nareeshy.
-Cześć kochana! Co tam u ciebie?-powiedziała wesołym głosem dziewczyna.
-Słuchaj mam temat. Przyjdziesz tu do mnie bo chłopcy oglądają film, a potem wrócimy razem do domu-powiedziałam błagalnym tonem.
-Spoko, zaraz będę, wytrzymaj chwilę.
-Dzięki kochana pa!
No to mam zajęcie. Naree przyszła pół godziny później,a że chłopcy nadal cos oglądali my poszłyśmy do pokoju Natha.
-A wiec to jest pokój twojego MENA?-spytała ze śmiechem
-Tak, MOJEGO!
-hahahha.
-Słuchaj mamy parę tematow dawno nie gadałyśmy.
-To prawda!
Tak przegadałyśmy chyba z dwie godziny, a gadałybyśmy dalej gdyby nie mój chłopak z moim słońcem, którzy wparowali do pokju jak oparzeni.
-Siema ptaszyny, co tam robicie?-spytał Tom
-Gadamy o babskich sprawach...
-Czyli?
-O butach, ciuchach, o was...
-Ej stary one nas obgadują!-Nathan
-Wy tego nie zrozumiecie
#Max Monday!! Kurde, znowu się spóźniłam z rozdziałem... Mam nadzieję,że się na mnie nie gniewacie i będziecie dalej czytać bloga. Ocenę tego rozdziału pozostawiam wam, bo dla mnie jest on jakiś taki nijaki. Możecie pisać jakieś sugestie dotyczące opowiadania i czekam na DUŻO komentarzy, bo to one sprawiają,że mam jeszcze większą ochotę dla was pisać. KOcham i do #nn. xx





