poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 9 ''Wy tego nie zrozumiecie...''

Nie dowierzałam ale cóż takie beztalencie.... Poszłam do chłopaków, usiadłam na kanapie i wbiłam wzrok w ścianę.
-Ej, słońce coś się stało?-spytał Tomy, ale ja nic nie odpowiedziałam.
-Kochanie, kto dzwonił?-spytał mój Nathan, tym razem odpowiedziałam.
-Dzwonili z radia
-Iiii...-ciągnął dalej Max
-Nie dostałam pracy...
-Oż to skurwysyny! Jeśli ty nie dostałaś tej pracy to nikt jej nie dostanie!-powiedział pewnie Tom
W tym momencie przyszła Kelsey.
-Aaa!! Muszę się wam pochwalić!-krzyknęła moja przyjaciółka.
-Cóż takiego się stało?-spytałam
-DOSTAŁAM TĄ PRACĘ!!!-niemalże krzyknęła
-Łał, gratuluję ci-powiedział Jay,który zapewne nic nie czaił.
-Dzięki, a ty Verka? Jak tam dzwonili do ciebie?
-Tak dzwonili.Nie dostałam tej pracy...
-Ccco!!! To nie możliwe, ty nie dostałaś pracy?-spytała z niedowierzaniem.
-Tak to co słyszałaś.-wtedy się wkurzyłam i poszłam na górę do pokoju Nathana.
Usiadłam na parapecie i wgapilam się w szary, deszczowy widok na Londyn. Gdy nagle poczyłam czyjeś ręce na moich biodrach. Odwróciłam się i ujrzałam Nathana.
-Kochanie, nie smuć się,jezeli cię nie przyjęli to znaczy,że to nie była praca dla ciebie. Nie lubię gdy się smucisz...No, zobaczę twój piękny uśmiech czy nie?
-Ale jak ja opłacę czynsz, he? Jak spłacę pożyczkę w banku? Jak oddam Nareeshy? O tym nie pomyślałeś?
-Przecież masz nas, a szczególnie mnie. Pomogę ci. Wiesz,że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Nathan,ja nie chcę być na niczyim utrzymaniu,a szczególnie na twoim.-stwierdziłam
-No dobra, ale pomoge ci szukać pracy, ok?
-Yhm. A teraz mnie przytul...
Nathan objął mnie i pocałował w czubek głowy.
-Będzie dobrze, zobaczysz.
W tym momencie poczułam wielkie wsparcie ze strony Nathana.
-Nath,muszę ci coś powiedzieć.
-W takim razie słucham.
-Bo jak wiesz moi polscy rodzice nie są moimi biologicznymi rodzicami.
-No wiem
-Bo w dzieciństwie cały czas mnie poniżali i mówili jaka jestem beznadziejna i nikomu nie  potrzebna. Nigdy nie mogłam na nich liczyć i nigdy nie usłyszałam od nich miłego słowa,a co dopiero ''kocham cię'',ale teraz kiedy tutaj jestem wszystko się zmieniło. Poznałam ciebie, chłopaków, Kels, Nareeshę...
Nathan mnie mocno przytulił.
-Pamiętaj,że zawsze mozesz na mnie liczyć. Nigdy nie pozwolę aby ci sie stała krzywda.
W tym momencie Nath lekko mnie pocałował, a jego usta delikatnie obejmowały moje.
-Wiesz co? Poszedłbym ze swoją dziewczyną na spacer.
Zeszliśmy na dół i ubraliśmy kurtki. Wyszlismy na dwór i akurat przestało padać. Szliśmy ulicami Londynu i zaszlismy do parku. Tam Nathan wziął mnie na ręce.
-Puść mnie wariacie! Jestem ciężka!-krzyczałam przez smiech.
-Ty, ciężka? Tak napewno! Jesteś jak piórko, chudzielcu!
Całą naszą wycieczkę spędzilismy wygłupiając sie i śmiejąc. W drodze powrotnej poczułam coś mokrego na nosie.
-No nie gadaj,że będzie padać!-powiedziałam rozczarowana.
-Na to wygląda.-po tych słowach zaczęło lać jak z cebra,a  do domu było jeszcze dużo drogi.
Nagle Nathan się zatrzymał i przyciągnął mnie do siebie.
-Ty też jesteś dziewczyną,która marzy o pocałunku w deszczu?-spytał
-Zawsze o tym marzyłam...
W tej chwili zaczęliśmy się całowac, nie zważając na otoczenie, to bylo takie magicznie...

Wróciliśmy do domu cali przemoknięci.
-No gdzie wy byliście?!-krzyknął Siva z kuchni
-No słońce, jak ty mi sie rozchrujesz...-powiedział z dezaprobatą Tom
-Spokojnie, ja pójdę sie przebrać.
Poszłam na górę , wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam sie w to:

Zeszłam do chłopaków,którzy jak zwykle oglądali jakiś film. Dosiadłam się do nich i wbiłam swój zacny zadek między Nathana i Jay'a. Film niezbyt mnie zaciekawił więc poszłam do pokoju Natha i zadzwoniłam do Nareeshy.
-Cześć kochana! Co tam u ciebie?-powiedziała wesołym głosem dziewczyna.
-Słuchaj mam temat. Przyjdziesz tu do mnie bo chłopcy oglądają film, a potem wrócimy razem do domu-powiedziałam błagalnym tonem.
-Spoko, zaraz będę, wytrzymaj chwilę.
-Dzięki kochana pa!
No to mam zajęcie. Naree przyszła pół godziny później,a że chłopcy nadal cos oglądali my poszłyśmy do pokoju Natha.
-A wiec to jest pokój twojego MENA?-spytała ze śmiechem
-Tak, MOJEGO!
-hahahha.
-Słuchaj mamy parę tematow dawno nie gadałyśmy.
-To prawda!
Tak przegadałyśmy chyba z dwie godziny, a gadałybyśmy dalej gdyby nie mój chłopak z moim słońcem, którzy wparowali do pokju jak oparzeni.
-Siema ptaszyny, co tam robicie?-spytał Tom
-Gadamy o babskich sprawach...
-Czyli?
-O butach, ciuchach, o was...
-Ej stary one nas obgadują!-Nathan
-Wy tego nie zrozumiecie
                                       





#Max Monday!! Kurde, znowu się spóźniłam z rozdziałem... Mam nadzieję,że się na mnie nie gniewacie i będziecie dalej czytać bloga. Ocenę tego rozdziału pozostawiam wam, bo dla mnie jest on jakiś taki nijaki. Możecie pisać jakieś sugestie dotyczące opowiadania i czekam na DUŻO komentarzy, bo to one sprawiają,że mam jeszcze większą ochotę dla was pisać. KOcham i do #nn. xx





poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 8 ''No,nie błagam was jest dopiero 20!''

Szliśmy powoli ulicami Londynu, po chwili ciszy Nathan zaproponował,żeby pójść do niego.
-Ale chłopaki są w domu,prawda?-spytałam
-I tu cię zaskoczę, nie ma ich są w klubie wrócą gdzieś tak rano-po tych słowach mi ulżyło.
Droga,która normalnie zajmuje 15 minut trwała pół godziny, przez nasze baardzo wolne tępo. W końcu doszliśmy do domu. Gdy weszliśmy do środka przywitała na ciemność i cisza,która w tym domu jest prawie nie spotykana! W pewnej chwili gdy Nath zamknął drzwi, złapał mnie od tyłu za biodra i zaczął delikatnie  całować po szyi-no niie mogę powiedzieć,ze mi to przeszkadzało. Odwróciłam się do niego przodem i powtórzyłam czynność z London Eye złapałam go za krawat, przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam. W tamtej chwili Nathan przysunął mnie do ściany i błądził rękami po moim ciele. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne. Nath wziął mnie na ręce cały czas całując to po szyi,albo składał namiętne pocałunki na moich ustach... Wszedł na schody powoli zbliżając się do jego pokoju. Wiedziałam co to oznacza, właśnie ma się stać ''TO'' ale,że był to Nathan James Sykes to dałam się ponieść emocjom i nie zważać na to,że to będzie mój pierwszy raz. Już próbowaliśmy otworzyć drzwi od jego pokoju to znaczy on próbował bo ja nadal byłam na jego rękach, a tylko próbował, bo nadal się całowaliśmy.
-Khm,khm może wam pomóc z tymi drzwiami?-spytał jakiś głos w korytarzu.
Szybko zeskoczyłam z Natha i okazało się że był to nie kto inny jak sam Thomas Parker.
-No nie, błagam was jest dopiero...dwudziesta, trochę przyzwoitości!-powiedział z głupkowatym uśmieszkiem.
-A wy nie powinniście być w klubie, co?-spytał już wkurzony Nathan
-Reszta poszła,ale ja byłem u Kelsey a już wróciłem ale chyba nie w porę co?
-No,ba! Też masz wyczucie czasu!-powiedzialam
-Dobra zostawiam was, ale tylko nie za głośno dobrze? A i słońce pamiętaj o prezencie od Maxa-poszedł do swojego pokoju.
Weszliśmy do pokoju Nathana i usiedliśmy na łóżku.
-Ten to ma tupet,no!-powiedział Nath zamykając drzwi.
-Nathan spokojnie-próbowałam go uspokoić
-Ale nie gniewasz się na mnie?
-Dlaczego? Na ciebie, nie gniewam się a za co niby?
-No bo wiesz, to nasza pierwsza randka,a ja już z takimi rzeczami wyskakuję-powiedział skruszony
-Nie, nie gniewam się,ale muszę ci coś powiedzieć
-Słucham, kochanie-powiedział i mnie ;przytulił
-No bo to byłby mój...pierwszy raz...-powiedziałam spószczając glowę.
-Ej,ej nie smuć się teraz to się nawet cieszę,że Tom nam przeszkodził-powiedział łapiąc mnie za brodę i delikatnie całując.
-Dlaczego?
-Bo jeżeli ma być to twój pierwszy raz to muszą być kwiaty, świece, nastrojowa muzyka... a ja powinienem być delikatny.-powiedział to z taką pewnością,że poczułam jak się w środku rozpływam.
Leżeliśmy tak na łóżku przytuleni pewien czas aż zasnęłam...
 Obudziłam się w pokoju Nathana, w świetnym nastroju. Obróciłam się na drugą stronę i nie zobaczyłam nikogo. Mojego chłopaka nie było w pokoju. Już miałam wstawać gdy drzwi się otworzyły,a stanął w nich Nathan z kwiatkiem i kubkiem gorącej czekolady z bitą śmietaną.
-Jak się spało księżniczko?
-A nie wiem czy tak dobrze, bo ktoś przez całą noc się rozpychał.
-Nie prawda!
-Ja swoje wiem...
Wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się:
 
-Cześć słońce moje!-krzyknął Tomy
-Cześć
-Co ty też jesteś na mnie zła?
-Niech pomyślę.... TAK-odpowiedziałam przypominając sobie wczorajszy wieczór.
-Oj, przepraszam-powiedział z miną zbitego pieska i posadził sobie na kolanach.
-Dobra,dobra już się nie gniewam...-powiedziałam i pocalowałam go w policzek.
Do kuchni wszedł Nath i nie powiem zdziwił go widok czyli ja na kolanach Tomusia.
-Co tu się dzieje, co? Coś przegapiłem?-powiedział i dał mi całusa w polik.
-Co, już nie mogę posiedzieć z moim słońcem?-powiedział Tom
-Możesz, możesz ale nic więcej-zaśmiał się
W tamtej chwili pojawił się Jay z wielką patelnią jajecznicy.
-Ktoś głodny?-spytał loczek.
Nałożył każdemu, ale każdy bał się spróbować dania, które Jay przygotował Z WŁASNEJ WOLI! Wtedy wzięłam widelec do ręki i spróbowałam. Po chwili jednak skrzywiłam się ale dla żartów.
-Co, nie dobre? To nie jedz!-powiedział przestraszony  loczek.
-Nie wręcz przeciwnie, to jest pyszne! -w tym momencie wszyscy zaczęli pałaszować i chwalic Jay'a.
Poszliśmy do salonu,a do mnie zadzwonił telefon.
-Halo?
-Dzień dobry, tutaj dyrektor radia, była pani na rozmowie o pracy
-Tak, dzień dobry.
-Mam dla pani wiadomość, niestety nie dostała pani pracy w naszym radiu...



#MaxMonday!!! Siemka kochani łapcie 8 rozdział, komentujcie (mam nadzieję że dobre) Jak się wam podoba? Do #nn który prawdopodobnie będzie w następną sobotę. Buziaki xx

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 7 '' Hejka McGuinessy,porywam Cię...''

Ja jako już pełnoletnia Veronica postanowiłam razem z Kelsey pójść na rozmowę kwalifikacyjną do radia. Całą niedzielę chodziłam zastresowana,bo nie wiedziałam o co będą nas pytać i jak mi pójdzie. Chyba sto razy sprawdzałam czystość i jak wyprasowane jest moje ubranie, a wyglądało tak:
Ale gdy nadszedł TEN dzień dwa razy prostowałam włosy, starannie się umalowałam i ubrałam.Kelsey wręcz odwrotnie brała to wszytko na luzie. O 14:00 poszłyśmy na rozmowę. Pierwsza weszła Kelsey, a ten czas dłużył mi się niemiłosiernie i myślałam,że zaraz z tamtąd ucieknę gdzie pieprz rośnie. W końcu drzwi się otworzyły,a kobieta za nimi zaprosiła mnie do środka, jak na mnie miała gdzieś koło czterdziestki. Weszłam so środka, mało się nie wywaliłam przez te niebotyczne szpilki,które dostałam od Nareeshy. Usiadłam na krześle i nerwowo stukałam nogą, co było dość słyszalne bo byłam w szpilkach. 
-Dzień dobry, jestem dyrektorką tego radia, a pani?-powiedziała kobieta przebierając w papierach,a jej wyraz twarzy był niezabardzo miły.
-Dzień dobry, ja nazywam się Veronica Miter i staram się tutaj o pracę.
-Dobrze ile ma pani lat?
-18
-O, to młody wiek...-powiedziała tym samym tonem
-Tak ale naprawdę zależy mi na tej pracy.
-Dobrze,jest pani z Anglii, prawda?
-Nie, jestem z Polski, ale angielskiego uczę się jaby od zawsze.
-Ale wie pani,że w tej pracy głównie operuje sie głosem?
-Tak, oczywiście
-Dlaczego to właśnie pani powinniśmy dać tą pracę?
-Ponieważ jestem bardzo pracowita i angielski umiem lepiej niż większość anglików, których znam-na samą myśl o nich od razu się uśmiechnęłam.
-Dobrze odezwiemy się do pani-powiedziała kobieta nie zmieniając mimiki twarzy.
-Do widzenia
Wyszłam  z jej gabinetu i odnalazłam Kelsey, poszłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do chłopaków, bo napisali,że po rozmowie mamy natychmiast do nich pojechać. Po 30 minutach byłyśmy na miejscu.
-Hej dziewczyny!-otworzył nam Siva
Weszłyśmy do środku,a tam...no właśnie nic nikogo nie było nawet w salonie chociaż to miejsce jest sercem tego domu.
-Gdzie są wszyscy?-spytałam
-U siebie w pokojach
Kelsey poszła do Toma, a ja miałam zamiar do Jay'a i powiedzieć mu o tym,ze jesteśmy rodzeństwem. Tak zrobiłam. Zapukałam i usłyszałam ''proszę!'' więc weszłam.
-O Veronica! Cześć co cię do mnie sprowadza?
-Cześć,chcę coś ci powiedzieć 
-Nawijaj młoda
Usiadłam obok niego na łóżku.
-Bo Jay my jesteśmy rodzeństwem...
-Ccco? Czyżbym znalazł zaginionego McGuinessa?
-To ty wiedziałeś,że masz siostrę?
-Tak, ale nie spodziewałem się,że to możesz  być ty!
-Ale musimy zrobić badania DNA.
-Wiem,wiem siorka-po tych słowach mnie przytulił.
-Będziemy musieli pojechać do domu i pokazać Cię rodzicom i Tomowi.
-Kto to jest Tom?
-To mój brat bliźniak to znaczy nasz brat.
-Jutro pojedziemy i zrobimy te badania jak się potwierdzą to od razu pojedziemy ok?
-Jasne siostrzyczo moja!-wtedy do pokoju ktoś zapukał,a był to Nathan.
-Hejka McGuinessy porywam cię-wziął mnie za rękę i pociągną do wyjścia.
-Ale Nathan,gdzie idziemy?
-Niespodzianka! Ale musimy iść szybko,bo mamy tylko 20 minut.
-Dokąd?-spytałam gdy wsiadaliśmy do samochodu
-Nie powiem ci.
Po 15minutach dojechaliśmy na miejsce. Przed nami ukazało się nic innego jak LONDON EYE! Wsiedliśmy do środka i dopiero teraz zauważyłam,że Nathan jest w garniturze,a ja mam słabość do facetów w garniturach... Gdy byliśmy na samej górze ukazał nam się piękny widok na Londyn nocą:
 
Wtedy Nathan podszedł bliżej mnie, złapał mnie za ręce i powiedział:
-Veronica, wiem,że może znamy się za krótko i ty pewnie nie czujesz tego samego co ja ale ja się w tobie zakochałem, uwielbiam kiedy się uśmiechasz, kiedy się śmiejesz. Najchętniej nie wypuszczałbym Cię ze swoich ramion, chciałbym ochronić cię przed wszystim co złe,otarłbym każdą łzę i pokazał cały świat...-w tym momencie pierwsze łzy szczęścia spłynęły po moim policzku.
-Wiem,że może to jest dla ciebie szok ale Veronico Miter czy zostaniesz moją dziewczyną?-spytał z głosem pełnym nadziei.
Ja nic mu nie odpowiedziałam tylko złapałam za jego czerwony krawat, przyciągnęłam do siebie i pocalowałam.Chłopak chętnie oddawał pocałunki,które stały się coraz bardziej namiętne. W pewnej chwili Nathan przerwał pocałunek i wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
-To dla ciebie, chcę żebyś go nosiła cały czas kiedy będziemy razem.
Otworzyłam pudełeczko, a w nim znalazłam:

Piękny naszyjnik z literką ''N'' jak Nathan.
-Jeny, jaki piękny Nathan dziękuję!-rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam go jeszcze raz.
Chłopak wziął ode mnie prezencik i założył mi go na szyję, pasował idealnie!
Wtedy zuwazyłam coś na jego ręce. Był to zegarek z literką ''V''
-Co to jest?-spytałam
-To? Zegarek.
-To to ja widzę ale tutaj-wskazalam na literkę
-Aaa to jest symbol ciebie, abym zawsze o tobie pamietal.-rozpłynęłam się...
 Z london eye wyszliśmy za rękę i w znakomitych nastrojach. Co chwila Nath albo całował mnie w policzek, to w usta, to w szyję to jeszcze przytulaliśmy się. Ludzie patrzyli na nas jak na ekran w kinie. Tak w końcu to było takie piękne jak w filmie, a ja byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem...
 
 Hejo!! Jak się podoba rozdzialik? Veronica i Nathan razem... Jay wie,że jest bratem Verki...Cóż zobaczycie co będzie dalej... Nie będzie mnie przez cały tydzień więc #NN będzie w następną niedzielę 16.02. Kocham was xx KOMENTUJCIE :)

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 6 ''Nie,to jest cud''

Pokazywała coś jakby bicie serca. Myślałem,że maszyna ześwirowała albo ja już nie wyrabiam psychicznie, ale na wszelki wypadek postanowiłem zawołać lekarza.
-Doktorze,  co się dzieje?
-Mamy tutaj bardzo rzadki wypadek, ponieważ pani Veronica Miter żyje, a taki przypadek zdarza się raz na 10 tysięcy zgonów. Miejmy nadzieję,że gdy się obudzi nie będzie jakiś trwałych obrażeń. Powiem jedno pani Miter ma wielkie szczęście, a pan będzie musiał się zaopiekować swoją dziewczyną.-skończył swój monolog.
Powiem szczerze,że nie słuchałem go odkąd powiedział,że ona żyje, ale zaraz zaraz czy on powiedział moją dziewczyną?
-Tak dziękuję, tylko,że my nie jesteśmy parą.-lekarz i tak tego nie usłyszał bo nawet nie wiem kiedy zniknął.
Następnego dnia postanowiłem razem z Tomem i Kels pojechać do szpitala z wielkim bukietem kwiatów i butami Crissian&McCaffrey.


Weszliśmy do sali,a tam Veronica, która już się wybudziła.
-Cześć kochana-przywitała się Kels.
-Hej,słońce-to chyba już wiadomo,że Tom.
Ja nic się nie odezwałem tylko uśmiechnąłem się i dałem jej kwiaty.
-Dziękuję wam-powiedziała słabo.
-Oj no co ty to jeszcze nie wszystko! Mamy jeszcze dla ciebie... TO!-krzyknęła Kelsey z butami w rękach.
-Wow, będę musiała trochę wydobrzeć żeby chodzić w takich szpilach-powiedziała już radośniej.
Całe dwa tygodnie minęły nam na odwiedzaniu Veronici aż nadszedł dzień. w którym miała wyjść ze szpitala i wrócić do domu, bo jak się okazało nie ma trwałych urazów. Tak się zle złożyło,że dziewczyny były w pracy, a chłopaki pojechali do swoich rodzin. Więc musiałem sam po nią pojechać.
-Dasz radę sama wstać?-spytałem gdy próbowała wstać z łóżka.
-Tak jasne, polak potrafi!-powiedziała, a gdy wstała nogi się pod nią ugięły ale w porę ją złapałem i wziąłem na ręce.
-Nath, przecież mogę sama iść!-pomimo tego,że dopiero wychodzi ze szpitala to wyrywała się ze zdwojoną siłą.
-Daj spokój przecież wiesz,że i tak cię nie puszczę-pewnie zrozumiała że nie wygra i uspokoiła się.
Wsiedliśmy do samochodu, a Veronica gadała jak najęta wpadła w słowotok ale mi to ani trochę nie przeszkadzało.
-A więc moi straszni rodzice nie są moimi prawdziwymi rodzicami, co jest dla mnie wspaniałe,że nie mam takich rodziców, ale z drugiej strony jednak to byli moi rodzice, z którymi się wychowywałam i spędziłam 17 lat mojego życia, tak dobrze słyszałeś nie jestem jeszcze pełnoletnia, mam 17 lat i urodziny 13 lipca. CZyli to za jakieś 2,3 tygodnie. Muszę ci się przyznać,że bardzo chciałabym poznać prawdziwych rodziców, podobno mnie szukali, a ja jestem rodowitą brytyjką! Mogę coś ci powiedzieć?
-No jasne
-Ale nikomu nie powiesz?
-Nie jasne możesz mi ufac
-No dobra, ale napewno?
-Tak
-A więc prawdopodobie jestem siostrą  Jay'a.
-Żartujesz prawda?
-Nie tak mi powiedział lekarz
-To świetnie McGuiness
-Ej, po nazwisku to po pysku
-Dobra dobra, a zamierzasz mu powiedzieć?
-Tak ale nie wiem kiedy
-Dzisiaj jak przyjdą cie odwiedzić
-Nie wiem czy jestem na to gotowa ale... dobra powiem mu!
*PERSPEKTYWA VERONICI*
Weszliśmy do domu. Oj jak ja dawno tu nie było-kocham to miejsce!Nathan wniósł moją torbę,a ja poszłam do łazienki się odświeżyć i przebrać, choć byłam jeszcze słaba. Ubrałam się w to: (bez torebki)

Obydwoje postanowiliśmy przełożyć naszą imprezkę bo byłam naprawdę osłabiona.
-Nath zostaniesz?
-Nie wiesz umówiłem się z chłopakami zaraz tu będą i jedziemy na spotkanie z nowym menagerem Scooterem Brownem.
-Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
-Nie ma za co czysta przyjemność-powiedział z uśmiechem i wyszedł.
Ja poszłam do kuchni, zrobiłam duży kubek gorącej czekolady z bitą śmietaną (tak brawo, potem będę narzekać na wagę ale ok)Tak ja tak mam,że jak ważę za dużo jak dla mnie to znak,że coś się dzieje i muszę wrócić do zadawalającej wagi. Ale wracając usadowiłam się na kanapie wzięłam książkę i rozpłynęłam się...
-Halo śpiąca królewno! -krzyknęła Kelsey
-Ćsss mów ciszej-powiedziała szeptem Nareesha
Obudziłam się i zjadłam śniadanko,które moje kochane mi przygotowały. Przez  cały tydzień leżałam, odpoczywałam. Dzisiaj uświadomiłam sobie,że dzisiaj są moje urodziny. Planowałam naprawdę ostrą imprezę w końcu 18 ma się raz w życiu. Poszłam do sklepu po  jakieś trunki, które już od dzisiaj mogę legalnie pić i kupować. Poszłam jeszcze do galerii handlowej kupić sobie jakieś wdzianko, w które ubrałam się od razu. Przyszłam do domu obładowana. Wszędzie było ciemno, bo była już 18! Nagle nie wiem skąd wszyscy się pojawili i krzyknęli NIESPODZIANKA!!!! Byłam baardzo zaskoczona i nie ukrywałam tego.
-I jak podoba się? -spytał Siva
-Jesteście kochani, mam najlepszych przyjaciół na świecie!!
-Aaa ja mam niespodziankę dla Thomasa-powiedziałam sięgając po jedną z toreb
-Ou zamieniam się w słuch-powiedział uradowany Parker
-Tadaaam!-uniosłam dwie butelki polskiej wódki.
Parker tylko wystawił język, a jego oczy się zaświeciły po czym wyrwał mi z ręki jedną z butelek i uciekł nie wiadomo gdzie.Na co wszyscy się zaśmiali. Wnętrze było pięknie przystrojone za sprawą moich NAJ przyjaciół. Wszystko było w odcieniach czerwieni, bo to jest mój ulubiony kolor.
-To co pijemy?-spytał podekscytowany Tom
-Jasne 18 jest raz w życiu!!-wypiliśmy pierwszy kieliszek wódki.
Potem nadszedł czas na prezenty.
-To może ja pierwszy?-spytał Max, a dostałam od niego nic innego jak... prezerwatywy!
-No co! Ja nie chcę być jeszcze wujkiem ok? Także skorzystaj.
Od Toma i Kels dostałam czarną podwiązkę! No nie oni naprawdę myślą o jednym! Siva i Nareesha dali mi poduszkę z napisem ''dzisiaj tak kochanie i odwrotnie'' chociaż ich nie podejrzewałam o takie zboczenie. Jay podarował mi stanik! No nieee!!! Chociaż mój rozmiar... Na końcu był Nathan, który jako jedyny dał mi normalny prezent:

-Jezu, Nath ale piękna!-rzuciłam mu się na szyję.
-Nie ma za co, mi też jako pierwsza wpadła w oko.
Resztę wieczoru i nocy spędziliśmy pijąc, tańcząc,śpiewając (jeśli można nasze bełkotanie nazwać śpiewaniem) i oczywiście świętując. Napewno nigdy nie zapomnę takich urodzin...chociaż po takiej ilości alkoholu...wszystko jest możliwe! Rano ale chyba raczej po południu obudziłam się z MEGAAA kacem. Ale chyba nie tylko ja! W kuchni Jay i Siva przygotowali cztery dzbanki wody z cytryną-magicznego napoju dającego życie. Każdy wypił ooo duużo!! Następne godziny spędziliśmy na oglądaniu filmów, pomijajac Avatara.Koło 21:00 chłopcy zmyli się do domu. A nas czeekało WIELKIE sprzatanie czyli coś czego wręcz nienawidzę!!
Happy #ThursJay!! Przepraszam,że tak długo nie pisałam ale poprostu nie miałam weny, obiecuję,że następny rozdział będzie dłuższy i ciekawszy... Do #NN postaram się go napisać w sobotę. KOCHAM xx