piątek, 10 października 2014

Rozdział 26 "Oż to wredna ****!"

Weszliśmy do środka. Ujrzałam ciepłe,rodzinne wnętrze jaby znane mi od lat. Wokoło unosiła się woń ciasta czekoladowego. Pani McGuiness zaprosiła nas do salonu. Nie mogła oderwać ode mnie wzroku. Cały czas uśmiechała się życzliwie,z taką miłością jak gdybyśmy znały się od lat,jakby nie doszło do tego incydentu sprzed 18 lat.
-KOchani,chcecie napewno coś zjeść prawda?-spytała
-Nawet nie wiesz jak bardzo-odpowiedział Jay i strzelił smaila.
-A ty żabko?
-Ja nie za bardzo. Powiem szczerze,ze dziękuję
-Oj mama i tak ci da,przyzwyczjaj się...-szepnął mój brat
-Dobrze,zaraz ci coś przyniosę-zniknęła za drzwiami kuchni.
......Moja mina bezcenna...
-Mówiłem.
Będziemy tak siedzieć czy pokażesz mi trochę tę zacną powierzchnię mieszkalną,w której zapewne orientujesz się bardziej ode mnie panie Jamesie.
-Jasne,zacny milordzie-odwaliło nam...
Poszliśmy na górę. Jay pokazał mi mój pokój,pokój gościnny oraz
-Oto przed panią najlepszy,najpiękniejszy,najbardziej zajebisty pokój w tym oto domu,przedstawiam pani pokój zajebiszczego Mła :D
Weszliśmy do środka,rozejrzałam się i usłyszałam jakby miałczenie. Momentalnie podskoczyłam i wdrapałam się na mojego Jay'a.
-Co ty wyprawiasz?-spytał
-Czy ty masz ko,kota???
-No ba Lunę,a co? Nie mów że boisz się kotów,bo nie uwierzę...-zas,iał sie
-No tak jakby bardzo...-czułam jak oblewa mnie uczucie gorąca
-Weź nie świruj
-Możemy z tąd iśc?
-A czemu? Spieszy ci się h=gdzieś? Chodź,usiądziemy-pociągnął mnie na łóżko
Zapadła niezręczna cisza gdy nagle jak gdyby nigdy nic na MOICH KOLANACH POŁOŻYŁ SIĘ WIELKI SZARY KOT.
-Aaaaaaaa!!!!- szybko zeszłam i pobiegłam na dół do kuchni
-HAHAHAAHAHHAHAHHA
-Słyszałam ten śmiech!!-wydarłąm się
-Jeszcze tego pożałujesz debilu!!!-dodałam
A on nadal się chichrał i jarał nie wiadomo czym. Każdy się czegoś boi. Na moje niesczęscie JA boję się któw,które są wszędzie.
-Co się stało Weruś?-spytała mama,chyba mogę na nia tak mówić cn?
-K.O.T
-Boisz się ich?
-Mhm,a Jay się ze mnie nabija-zrobiłam mienę jak małe dziecko
-Oj już nie ważne,nie dostanie deseru i kropka. Jaaayy!! chodź,bo stygnie!!
Zjedliśmy obiad i deser BEZ JAY'A.

Poszłam pod prysznic. Wyszłam z łazienki zadowolona,choć trochę zawiedziona,bo od wczoraj Nath się do mnie nie odzywał. Położyłam się do łóżka i spojrzałam na telefon. ZERO nic kompletnie zero odzewu. Odłożyłam telefon. Zasnęłam...............
............
......
....
...
..
.
Obudziłam się,to znaczy zostałam obudzona przez loczka. Poszliśmy na spacer po Notthingham. Ładne miasto naprawdę. Po wyczerpującym spacerku poszliśmy do restauracji. Zjedliśmy,pogadaliśmy. Tak wogóle podczas tej wycieczki bardzo się ze sobą zżyliśmy. Teraz żeczywiście czułam,że mam brata i prawdziwą rodzinę. Wróciliśmy do domu,a dopiero teraz zobaczyłam,że mam 5 nieprzeczytanych wiadomosci.
-pewnie z sieci...-pomyslałam

-Jestes na mnie zła??
-Wiem,że źle zrobilem ale odpisz proszę ^.^
-Jesteś tam? Martwię się,nie wiem gdzie jesteś...
-Veronika odpisz
-Nie chcesz ze mną gadać? No to kurwa nie! 

No musiałam do niego napisać. Ale zadzwoniłam.
Usiadlam w salonie,korzystając z okazji,ze nikogo nie ma.
Królewicz odebrał za 4 sygnałem.
-Tak-odebrał oschle
-Hej,pisałeś do mnie
-A ty nie
-Byliśmy w mieście i nie zauważyłam,dopiero teraz więc dzwonię...
-Gdzie jestes?-jego głos złagodniał
-W Notthingham z Jay'em
-I co poznałaś rodzinkę.pl
-No są mega,naprawdę pozytywni ludzie
-To też się cieszę
-A co tam u ciebie? Co porabiacie?
-Dzisiaj byliśmy w studio i nagraliśmy nową piosenkę
-Uuuu zaśpiewasz?
-Ok to za sekund piięc zadzwonie na skype do Jay'a ok?
-Ok

Dokładnie za chwilę widzieliśmy się już.
-To co śpiewasz?
-Ok ok
-This is not gonna last forever,
It's a time when you must hold on.
And I won’t let you surrender,
And I’ll heal you if you’re broken.

We can stand so tall together.
We can make it through the stormy weather.
We can go through it all together, do it all together, do it all.

I’ll be your strength.
I will, I will, I will.
I’ll be your strength.
Yes oh , yes I will.

-Wow,piękne...
-Kiedy wracacie?
-Jutro rano
-Mogę przyjechać po was
-Ty masz prawo jazdy?,...
-No nie,aleee Tom ma- uśmiech nr5
-Ahaaa to zmienia posać rzeczy...
-Kocham cię
-Ja ciebie tteż misiu :) :)
-Tęsknię
-Ja też nawet nie wiesz jak bardzo :)
Nagle zawzięło mi się na ziewanie. Doopadło mnie zmęczenie
-Ty lepiej idź już spać co?
-Nieee
-Tak szybciej ci zleci do jutra
-W takim razie ok
-Dobranoc
-Dobranoc-przesłałam mu buziaka

Dzisiaj zasnęłam bez prblemu. Rano zjedlismy śniadanie i już mielismy wychodzić gdy...
-Poczekajcie mam dla was kanapki na drogę!!-zatrzymała nas mama
-Mamo,nie mamy czasu zaraz mamy pociąg
-Dobra,dobra Będę tęsknić
-My też-przytuliłam ją z całej siły

Wszedliśmy do pociągu. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłmnie Jay.
-Czy ty zawsze musisz spać??-spytał
-Co już jesteśmy?
-Tak nigdy nie ma z kim gadać...

Wyszliśmy na zewnątrz i ujrzałam w oddali sylwetkę mojego chłopaka i Tomcia.
Szybko podbiegłam do nich zostawiając Jay'a z bagażami.
-Hej chłopcy-przytuliłam ich naraz
-Tak się za tobą stęskniłem..-powiedział Nath i położył dłonie na moich biodrach.
-Ej no nie było ich tylko przez 3 dni-powiedział Tom
-O trzy dni za dużo-powiedział Sykes i złączył nasze usta w pocałunku.
-A torby mają skrzydła i lecą do ciebie same-dołączył do nas Jay
-Oj oj nie przesadzaj-dałam mu kuksańca w bok

W miłej atmosferze wróciliśmy do chaty TW. Wszyscy byli i dziwnym trafem wszyscy się za mną stęsknili. Co było jeszcze dziwniejsze była tam Martyna. Tylko 3 dni a tu takie changes.

Mimo wszystko Nathan zabrał mnie do siebie na górę. Zamknął drwi. Podszedł do mnie powoli i ujął moją twarz w dłonie.
-Wiesz co?-spytał
-Hmm?
-Nie będziemy dziś spędzać z nimi wieczoru
-Czemu?
On tylko zaczął mnie całować. Najpierw delikatnie,a potem coraz bardziej namiętnie. Położył nas na łóżko i zciągnął mi bluzkę..........
..........................

..
..
.
.
 Rano obudziłam się we wspaniałym nastroju. Poszłam pod pryszniic,a gdy reszta domowników robiła śniadanie ktos zadzwonił do drzwi i to oczywiście mi przypadł ten zaszczyt. Otworzyłam je i zobaczyłam ARIANĘ we własnej osobie. Gdy mnie zobaczyła wpadła w jakiś szał.
-Co ty tutaj robisz?!
-Ym jestem u mojego chłopaka?
-I co ty sob ie myslisz hmm? Nathan jest mój
-Od kiedy?
Wtedy przyszli do nas wszyscy domownicy z Nathanem na czele.
-Co tutaj się dzieje?-spytał Sykes
-Ty się nie wtrącaj-wykrzyczała
-A ty już mozesz się juz pakować bo takiej brzydkiej dziewczyny już nikt nie będzie chciał- wyciągnęła cos z torebki i chlusnęła czymś w moją twarz. Początkowo myślałam że to woda,ale po chwili poczułam straszny ból i pieczenie na twarzy. Rozpłakałam się i skuliłam.  Nathan zaczął coś krzyczeć. Objął mnie i zaprowadził do łazienki,przemyłam twarz wodą,ale to nic nie dawało. Trzeba było zadzwonić po pogotowie i policję....



Jak wam się podoba? Czekam na komentarze i jeżeli bd conajmniej 2 to bd next
           Kocham
    Dreamer_W

 

2 komentarze:

  1. Mam nadziej, że Weronice nic się nie stanie. Wygląd bloga ładny, chociaż ciężko jest cokolwiek przeczytać. Mimo to bardzo mi się podoba i czekam na następny.

    P.S. Mam nadzieje, że Nathan nie będzie zły na Werę, z powodu zdjęć w gazecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Weronica będzie cała i zdrowa...
    Ariana musi przestać się łudzić, że Nathan kiedyś z nią będzie...
    Pozdrawiam i życzę dużooo weny :))

    OdpowiedzUsuń