środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 31 "Było już za późno"

Rano obudziłam się w pokoju Nathana. Sykes jeszcze spał więc bezszelestnie wymsknęłam się z łóżka. Zaczęłam szukać mojej bielizny,ktora jak się okazało leżała rzucona w kąt. Ubrałam ją. Przed pójściem pod prysznic musiałam przykryć pana śpiącego aby nikt nie widział go nago. Po szybkiej kąpieli ubrałam się i zeszłam na dół gdzie zastałam tylko Toma.
-Hej słońce -przywitał się
-Hej-dałam mu buziaka w policzek
-No, widzę że humor od rana dopisuje. Ciekawe czemu?
-Dobrze przespanej nocy
-Przecież. Nie wiesz? Hahaha
-Wszyscy śpią?-spytałam
-Tak.
-Co zjemy?
-Ja już jadłem bo wstałem o 6:00, ale jak ty chcesz to jedz. Ja ci dotrzymam towarzystwa
-Ok. Jak tam se chcesz...-nasypałam płatków do miski i zalałam mlekiem.
-A więc -zaczął Parker
-Co?
-A więc ty i Nathan
-Wysłów się
-To tak na poważnie?
-No. Głupie pytanie...
-No bo Martin. Widać po nim że się mu podobasz.
-Noi?? Dla mnie jest on tylko przyjacielem i nikim więcej.
-Aha. To dobrze. Bo z Nathanem naprawdę tworzycie wspaniałą parę.
-Dzięki. A co tam u was?
-Po staremu. Zaczynam myśleć o tym czy nasz związek nie jest za stary. Znamy się jak łyse konie i nie ma już u nas żadnych niespodzianek.
-Jak to "za stary" ? Ile jesteście razem?
-3 lata
-No właśnie to nie jest tak dużo ale ją kochasz prawda?
-Pewnie ale nie wiem potrzebujemy czegoś innego. Urozmaicenia.
-Ale w jakim sensie?
-No w tym tym i ogólnie.
-Aha. No to myśl bo szkoda by was było.
Tak zjadłam śniadanie i poszłam umyć zęby. Była wtedy godzina 8:42. Postanowiłam obudzić księcia. Po cichutku wślizgnęłam się do jego pokoju i chciałam go obudzić. Usiadłam na nim i delikatnie pocałowałam jego nieruchome usta. Szepnęłam mu do ucha muskając nosem policzek:
-Wstawaj.... Czekam na ciebie....
Gdy ten nie dawał znaków życia postawiłam na radykalne kroki. Jak gdyby nigdy nic krzyknęłam:
- Wstawaj jest 12:00 za chwilę idziesz do studia!!!
Momentalnie otworzył oczy.
-Cco?? Już tak późno?-spytał zdezorientowany
-Nie. Jest koło 9. Inaczej cię dobudzić nie można.
-Jeeezzuuu... Wystarczyło spróbować
-Próbowałam
-Dobra. O której wstałaś księżniczko?
-O 7:30-powiedziałam
 z dumą
-Nowość. Wiesz jak bardzo cię kocham?- przytulił mnie
-Nie wiem.
-Bardzo bardzo bardzo.
-Co masz dzisiaj w planach?-spytałam
-Mam sprawy z chłopakami umówiliśmy się na 13:00.
-A, to spoko. Nie powinieneś już wstawać?
-Może i tak ale nie chce mi się.
-Ty śmierdzący leniu! Tylko byś spał.
- Nie tylko.- uśmiechnął się diabelsko
-Jeeezuuu...
-Co?
-Mam pomysł.
-Jaki?
-Może nie będę już do ciebie przychodzić to będzie ci lepiej wstać. Wyśpisz się...
-Bardzo śmieszne -powiedział z sarkazmem
-Wiem. Przecież jestem taka zabawna.
-I nie tylko.
-???
-Jesteś też śliczna, inteligentna,moi znajomi cię lubią i jesteś dobra w....
-Nie kończ.-zarumieniłam się
-I do tego świetnie całujesz - zaczął mnie łapczywie całować
-Wiesz,że i tak musisz wstać?
-Ku*wa.-zaklął
Ja rzuciłam w niego bokserkami
-Jest w pół do 10. Jeżeli chcesz zdążyć to radzę ci się ubrać bo tobie to długo zajmuje...
-Sucz z ciebie...
-Też cię kocham -wysłałam mu buziaka i wyszłam z pokoju.
-Hej. Możemy pogadać?-spotkałam Nareeshę
-Hej. Jasne-uśmiechnęłam się
Usiadłyśmy w salonie. Nikt się tam nie znajdował więc nikt nam nie przeszkadzał
-No bo dzisiaj mam wizytę u ginekologa. A chłopaki mają jakiś koncert w szpitalu dla dzieci więc Siva nie może pójść ze mną. Więc moje pytanie jest takie. Czy pójdziesz ze mną za 10 minut? Ja prowadzę.
-Jasne. Tylko powiem że wychodzę.
-Ok
-WYCHODZĘ!!!-wydarłam się
W drzwiach pojawił się Nathan w samych spodniach. Znowu...
-Ale jak to? Gdzie idziesz?-spytał
-Damskie sprawy.
Zszedł szybkim krokiem ze schodów i podbiegł do mnie.
-Zadzwonię jak skończymy nagrywać.- pocałował mnie czule i przytulił
Zdziwiłam się,bo Nareesha mówiła że będą mieli koncert w szpitalu. Ale nie wnikam. Może się pomyliła...
-Oki. Kocham. Pa!
-Narazie.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Jechałyśmy spokojnie. Na miejscu weszłyśmy do przychodni i od razu udałyśmy się do gabinetu.
-Dzień dobry. Pani McCaffrey?
-Tak.
-Dobrze,a koleżanka?-spytał doktor
-Przyjaciółka.
-Dobrze. Proszę usiąść a panią zapraszam na fotel. Zrobimy badanie USG.
Po 5 minutach kazali mi przyjść do biurka z komputerem. Na monitorze widniał obraz z badania. A na nim malutkie żyjątko. Aż nie do uwierzenia że taki mały gnojek będzie częścią naszej paczki. Będzie miał przesrane z tyloma nienormalnymi wujkami i ciocią? Hahaha.
Wyszłyśmy z przychodni i wsiadłyśmy do samochodu.
-Chłopiec czy dziewczynka?
-Nie wiadomo jeszcze. To dopiero 3 miesiąc.
-Szkoda. Dobra jedźmy do domu .
Wyruszyłyśmy w drogę powrotną. Nagle zaczął mocno sypać śnieg. Prawdziwa zamieć śnieżna. Przez chwilę nic nie było widać. Przestraszyłyśmy się a Nareesha podwójnie. Nagle syknęła z bólu złapała się za brzuch i straciła przytomność. Chciałam złapać kierownicę ale było już za późno........
......

)

)

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 30 "Ktoś tu przypakował"

A był to Martin. Lubiałam go więc się ucieszyłam na jego widok. W przeciwieństwie do Nathana,bo z tego co mi powiedziął można wywnioskować,że JA podobam się Martinowi. Bez ceregieli usiedliśmy w stoliku przy szybie na drugą część galerii. Zamówiliśmy pizze,a czekając na posiłek odwiedził nas wcześniej wspomniany kolega i dosiadł się do nas.
-Hej wszystkim.-przywitał się
-Hej,co tam?-spytałam
-Wróciłem ze stanów, ale wracam tam na święta. Co? Widzę,że wy tez szykujecie sie. Macie już prezenty dla wszystkich?-spytał
Wtedy sobie przypomniałam. Nie mam dla niego prezentu. Postanowiłam,ze jutro wyciągnę Kelsey na zakupy i kupię Nathanowi i Martinowi jakiś drobiazg.
-To znaczy prawie.-spojrzałam wymownie na Sykesa
-Aha. Ja już mam dla wszystkich.-ten spojrzał na mnie
-Gdzie spędzacie święta?-dodał
Wtedy mnie zagiął. Nie miałam pojęcia. Nie wiedziałam,czy jadę z Jay'em do domu, czy może coś innego.
-Jeszcze trochę czasu...
Wtedy przyszła kelnerka z naszą pizzą. A Martin odszedł i wyszedł z restauracji.
Po chwili odezwął się Nathan.
-Czy on musi się wpieprzać w nie swoje sprawy?
-O co ci znowu chodzi?
-O nic,ale jak tylko on się pojawia,to mnie wnerwia.
-Więc się uspokój.
-Wiem,wiem...
Zjedliśmy pizze i pojechaliśmy do domu. Według obietnicy do domu The Wanted.
-Siema!!-krzyknęłam gdy weszliśmy.
-O!! Veeeroonica!!-przywitał mnie Jay i Tom.
Na zegarku była już godzina 18 wiec na dworze już było ciemno. Mieliśmy zamiar obejrzeć film. Ale nie było nam to dane,bo.... Wysiadł prąd.
Z tego względu,ze boję się ciemności pisnęłam i złapałam się pierwszej,lepszej osoby.
-Młoda,nie przesadzaj,to tylko brak prądu. To normalne.-powiedział Siva
-Jej to nie pomoże,ona nawet boi sie kotów.-powiedział Jay za co na pewno dostanie
-Ccoo??!!-wydarł się Tom
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Takie słodkie,małe kicie,a ty się ich boisz??? Hahahhahaha-wydukał Nathan
-Każdy ma swoje lęki.-stwierdziłam
-Mooze,ja zaświecę świeczki bo nie lubię jak jest ciemno.-powiedział Jay i bobiegł po zapalniczkę. Już po chwili pomieszczenie rozbłysło ciepłym blaskiem świec,a nasze spotkanie podczas braku prądu zamieniło się w wieczór zwierzeń.
-To czego się boicie?-spytał Max
-Ja boję się ciemności i nietoperzy.-powiedział Jay
-A ja pająków. Wszystkich.-wyznał Siva
-Ja nie czuję się pewnie przy wielkich budynkach,mam wrażenie,że zaraz się zawalą.-powiedział Tom
-Trudno wyznać,ale ja boję się duchów.-powiedział Nathan
-Przecież duchy nie istnieją...-Jay
-Mam traumę z dzieciństwa, po śmierci mojej babci bałem się spać sam w pokoju. Bałem się,ze nagle się pojawi jej duch.
-Za dużo telewizji-stwierdził Tom
-Wiem,bo nikt nie wierzy w duchy,ale ja się boję,że je zobaczę.
-Ok. Teraz Veronica. Czego ty się cykasz?-spytał Siva
-Macie czas?-spytałam z uśmiechem
-Jasne,nawijaj
-A więc boję się ciemności, kotów, bycia samej w nocy, nie lubię też szczurów i starych piwinic.
-Łał... trochę dużo
-Wiem,ale sie nie śmiejcie ze mnie ok?
-Dobra,dobra...
-To może już pójdziemy spać?-spytał mnie Nathan
-Tsaaa... Spać, mhm napewno...-powiedział podejrzliwie Tom
-No tak,a co ty myślisz.
-Ty już dobrze wiesz o czym ja myślę...
-Doobra,weź. To,że wy jesteście zboczeni i myślicie tylko o jednym to nie znaczy,ze taki też jestem.-powiedział Nathan,wziął mnie za ręke i zaprowadził na schody.
-Też taki jesteś...-stwierdziłam
-Co? Ja?
-A kto myśli tylko o jednym i poszedł ze mną na zakupy tylko po to abym została na noc?
-No to chciałem,żebyś tylko uraczyła mnie swoją obecnością.
-Tsa...
Weszliśmy do pokoju Nathana.  Ja stwierdziłam że pójdę się wykąpać bo zmarzłam. Po 15 minutach wróciłam do Sykesa w piżamce składającej się z moich majtek i t-shirtu Nathana. Ułożyłam swoje ubrania na fotelu i rozczesałam włosy. Nagle coś musnęło moją szyję. Był to mój chłopak bez koszulki,w samych dżinsach. Wyglądał mega seksownie.
-Ktoś tu przypakował ? -wskazałam na jego klatę
-No wiesz. Jak się ma dla kogo...
-Ou... Dla mnie?
-Co? Nieee. Chciałem jakoś wyglądać dla tych pięknych i seksownych dziewczyn w klubie sportowym. Niektóre coś próbowały zagadać ale musiałem się powstrzymać żeby ich nie wziąć.-powiedział z diabelskim uśmiechem
-Debil-dźgnęłam go łokciem i odeszłam od niego.
-Hahaha -zaśmiał się
-Jesteś nienormalny.-uśmiechnęłam się
-Wiem-przytulił mnie-oczywiście że dla ciebie Veru-pocałował mnie czule
-No ja myślę.
-To ten... Łóżko czy łazienka ? -spytal z nosem przy moim uchu.
-Nie. Wcale nie jesteś zboczony
-A więc? -ciągnął dalej
-Jak już jesteśmy przy tym pierwszym...