Następny dzień spędziliśmy w Gloucester. Wieczorem razem z Jess zaszyłyśmy się u niej w pokoju rozmawiając, śmiejąc się i obgadując Nathana. (hehe). Rano zostałam obudzona o 5:30 przez Sykes'a starszego.Od rana był dzinie zmieszany i nieobecny. W pociągu prawie w ogóle się nie odzywał co mnie zdziwiło, bo kto jak kto ale Nathan lubi sobie pogadać. O 8:30 byliśmy na peronie w Londynie. Odebrali nas z tamtąd Kevin i Nano. Tylko dlaczego? Zawsze gdy wracaliśmy to odbierali nas chłopaki albo sami jechaliśmy taksówką. Teraz było inaczej. Oni też się nie odzywali, bałam się coś powiedzieć, bo nie wiedziałam co się dzieje, dlatego przez następne 30 minut jechaliśmy w milczeniu. Nathan ściskał moją rękę i wiedziałam,że to nie wróży nic dobrego. Zawsze tak robił gdy się denerwował.Dojechaliśmy do domu The Wanted. Weszliśmy wszyscy do środka. W salonie chłopaki siedzieli w ciszy. Nie przywitali się z nami tak jak zawsze uściskami czy wybuchem radości, powiedzieli tylko zwykłe "cześć". Zaczęłam się obawiać,że stało się coś poważnego. W końcu odezwał się Nano.
-Pewnie Veronica dziwisz się zachowaniem chłopaków?
Przytaknęłam.
-A więc może któryś z nich ci to powie? Nathan?- zaproponował
Ten spuścił wzrok.
-Może ja. Słuchaj słońce sprawa wygląda tak,że to koniec.- powiedział Tom
-Czego koniec?- przestraszyłam się.
-Nas jako The Wanted, to koniec zespołu, rozpadliśmy się. Nie mamy menagera, wytwórnia splajtowała,a nasza płyta nie miała wzięcia. To koniec.
Nie wiedziałam co powiedzieć.
-A,a ale jak? Przecież możecie znaleźć menagera, znaleźć nową wytwórnię, co mało jest ich w Londynie? A płyty? Przecież jest internet, ludzie tam słuchają muzyki. No ej, to nie jest powód do zakończenia pracy zespołu. Przecież wy to kochacie. A fani kochają was.
-Kicia, to koniec. Nie da się nic zrobić. To nie jest takie proste.- Nathan objął mnie ramieniem.
-Dzisiaj gramy pożegnalny koncert w klubie wieczorem.
-Będziesz tam z nami?- spytał Jay
-Jasne, może nie będę płakać.- odgarnęłam pojedynczą łzę.
-Kochanie, damy radę.- uśmiechnął się blado Nathan
-Bo jak nie my to kto?- dodał Max
-Hmm, ale nadal będziecie razem mieszkać?- spytałam
-Póki co to tak, jeszcze nie myśleliśmy o tym.- odpowiedział Siva
-Więc nadal będę mogła do was przychodzić? Uwielbiam z wami wszystkimi przebywać.
-Jasne słońce!- powiedzieli chórem i mnie przytulili.
Zbiorowy misiek ^.^
-Zawsze możesz do nas przychodzić.- dodał Jay
Uśmiechnęłam się.
Wieczorem wybraliśmy się do klubu na ostatni tego typu koncert. Ich jako The Wanted, jako zespół. To smutne,że to już koniec. Fani tego nie przeżyją... TWfanmily tak kocha chłopaków,że nie pozwolą im się rozpaść.
Zaśpiewali wszystkie piosenki i covery jakie kiedykolwiek nagrali. Było to takie przygnębiające. Najgorsze stało się gdy zaczęli śpiewać ''Iris''. Fanki płakały, chłopaki też, każdy z nich uśmiechał się, ale miał łzy w oczach. Ja z Kelsey i Nareeshą stałyśmy za kulisami i roniłyśmy łzy.
-Mimo wszystko chcemy zakończyć optymistycznie panie i panowie...... Made!!!- krzyknął Jay i zaczęli śpiewać.
(Tom)
You could hurt with the words,
You could change my life,
You could tell me the truth,
It would cut like a knife but I won't let go
But I won't let go, but I won't let go
You could fall, hit the wall
You could lose your way
You could lose, you could bruise,
Spend it all in day but I won't let go
But I won't let go, but I won't let go
(Nathan)
Cause if I had to save someone, I'd still save you
And if I had to pray for someone, I'd pray for you
(All)
Cause you know we are made for each other
Can't take that away, made for each other
Like sunshine and day, made for each other, I'm here to stay
Cause you know we are made for each other
I'm made for you, made for each other
Like stars and the moon, made for each other
We'll see it through (Cause you know we are made)
(Tom)
They could take, they could hate
They could break our hearts
They could try all the want,
Never tear us apart, we will not let go,
We will not let go, we will not let go
(Nathan)
Cause if I had to save someone, I'd still save you
And if I had to pray for someone, I'd pray for you
(All)
Cause you know we are made for each other
Can't take that away, made for each other
Like sunshine and day, made for each other, I'm here to stay
Cause you know we are made for each other
I'm made for you, made for each other
Like stars and the moon, made for each other
We'll see it through
(Siva)
Cause you know we are made, made, made, made
All of them are fake, fake, fake, fake
We just gotta break, break, break, break
You know we are made, made, made, made
(All)
Cause you know we are made for each other
Can't take that away, made for each other
Like sunshine and day, made for each other, I'm here to stay
Cause you know we are made for each other
I'm made for you, made for each other
Like stars and the moon, made for each other
We'll see it through (Cause you know we are made)
Tak pożegnali się z fanami obiecując powrót. Powrót jako zespół lub jako artyści solowi. Ale najważniejsze,że wrócą, nie ważne jak, ważne,że będą robić to co kochają i ich fani będą szczęśliwi.
piątek, 14 sierpnia 2015
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
INFO
Powrót na bloga Always Together!!! Już niedługo nowy rozdział. Ale nie martwcie się, to nie oznacza końca tego, spokojnie, rozdział 38 jest w przygotowaniu.
Zapraszam :)
http://alwaystogetherdreamerw.blogspot.com/
Dreamer_W
Zapraszam :)
http://alwaystogetherdreamerw.blogspot.com/
Dreamer_W
wtorek, 4 sierpnia 2015
Rozdział 37 "Czekaj, co?"
-Czekaj, co?- zdębiałam.
-To co słyszysz.
-Jak "to samo"?
-Pewnie zauważyłaś,że nie mieszkam z tatą.
-No tak.
-Bo... On pił. Zaczęło się gdy miałem 12 lat. Wcześniej był przykładnym ojcem, ale odkąd mama poszła do pracy, ten zrobił się agresywny. Ciągle powtarzał,że miejsce kobiety jest w domu. Mama chciała być niezależna, więc zaczęła pracę w podstawówce jako nauczycielka muzyki. Później to już wiesz, miałem tak samo jak ty. Pewnego dnia sąsiedzi zawiadomili policję, bo coś podejrzewali, a że moją mamę wszyscy bardzo lubili i szanowali to martwili się o nią. Zabrali go i nigdy więcej go nie widziałem. Wiedział tylko o tym mój "kumpel"- nakreslił nawias w powietrzu.- Rozpowiedział to całej szkole, nie miałem życia, wyzywali mnie.
-I mówili to co ty mi dzisiaj?
-Tak. Pierwszy raz spotkałem kogoś, kto przeżył to samo.... Dzisiaj mijają 3 lata odkąd go zabrali. Naprawdę chciałem mieć ojca, ale jak tylko to sobie przypomnę to wolę go nie mieć.
Może to dziwne, ale rozumiałam logikę jego wybuchu. Nienormalną i pokręconą, ale logikę.
Nathan patrzył na mnie niepewnie. Przytuliłam się do niego i rozpłakałam z nadmiaru emocji.
Sykes odetchnął z ulgą i schował twarz w moich włosach. On też płakał, ale nie tak jak ja. To był męski płacz. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego wypełnione łzami oczy.
-Nie powinnaś mnie widzieć w takim stanie.- powiedział
Ja go tylko pocałowałam.
-Nie wstydź się, nikomu nie powiem jeśli nie chcesz. Zaufaj mi tak jak ja tobie.
Staliśmy w milczeniu. Było mi bardzo, bardzo zimno, ale nie chciałam psuć tej chwili.
-Zimno ci?- czytał mi w myślach.
-Nnnie.- szczęka mi latała z zimna.
-Trzęsiesz się i masz sine usta.
-Nno mmoże ttroszeczkę.
-Chodź, złapiemy autobus i pojedziemy do domu.
-Okey.
Autobus zatrzymał się pod domem Sykesów. Weszliśmy do środka.
-Dzieci! Jesteście! Gdzie wy byliście, jest już 22:00!- od razu wpadła na nas pani Sykes tzn. Karen.
-A little trip mamo.- odpowiedział Nathan
-Gdzie byliście?- spytała Jess
-To tu to tam...
-Jesteście głodni?
-Mamo...-upomniał ją Nath
-A ja tak.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-O! A ty synu bierz przykład ze swojej dziewczyny.- złapała mnie pod ramię.- Ale ty zmarznięta! Jak lód. Gdzie cię ten mój syn zaprowadził? Przecież ty będziesz chora.- mówiła wiodąc do salonu.
Chwyciła bajkę o zwiedzaniu. :)
Usiadłam na kanapie, Karen poszła do kuchni,a Nathan przykrył mnie grubym kocem. Zniknał za drzwiami, w których po chwili pokazał się z tacą pierogów i kubkiem gorącej czekolady.
-Księżniczko.- podał mi talerz.
-Pierogi!!!- zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Uwielbiałam to danie.- Skąd ty je wytrzasnąłeś w Anglii?
-Magic of mama.
-Hahaha.
-Zjadłam kolację,a Jess przyniosła mi ubrania na zmianę, bo moje były mokre od śniegu.
-Przesyłka.- powiedziała podając
-Hahha, dzięki Jess.
-Veronica?
-Słucham.
-Masz jakieś plany na jutrzejszy wieczór?
-Yyym, nie. A co?
-Tak sobie pomyślałam,że mogłybyśmy pogadać, obejrzeć film, co ty na to?
-Jasne. To jutro o 19:00?
-Ok, a jeszcze jedna sprawa.
-Hmm?
-Wcale nie byliście na wycieczce tylko się pokłóciliście, prawda?
Skąd ona to wie?
-Też, ale potem Nathan pokazał mi parę miejsc.
-Ale już jest ok?
-Tak.
-To dobrze, bo szkoda by was było.- odeszła.
Ja przebrałam się w moje legginsy i bluzkę z długim rękawem. Nadal mi było zimno.
Chwilę potem dołączył do mnie Nath ubrany w szare dresy, bluzkę
oraz rozpinaną bluzę.
-Nath?
-Czego?
-Skąd wiesz,że czegoś chcę?
-Bo powiedziałaś Nath, zwykle mówisz Nathan.
-Hhahah.
-Bluza?- spytał
-Jak ty mnie dobrze znasz...
-Masz zmarzluchu, zaraz wracam.
Ubrałam się w czerwoną bluzę,a po chwili przyszedł Nath (hahah) w niebieskiej.
Usiadł przy mnie, ja oparłam się o niego i przykryłam nas cieplutkim kocem.
-No, i tak ma być.- przytulił mnie do siebie.
-Nathan?
-Hmm?- miał zamknięte oczy i lekki uśmiech.
-Masz plany na dzisiejszy wieczór?
-Nie.
-A chciałbyś?
-Z tobą zawsze.
-Bo... mam taki szalony pomysł.
-Mhm...Mów dalej.
-Żeby dzisiaj spać u ciebie.
-Jeżeli tak bardzo chcesz, to mogę się zgodzić...
Szturchnęłam go.
-Hhahah, nie mogę się doczekać.- pocałował mnie w czubek głowy.
Ubrana w piżamkę leżałam już w pokoju Nathana.
-Nath?
-Co?
-Mówi się słucham.
-No co?
-Zimno.
-Znowu?
-To u ciebie tak piździ.
-Hahah.
-Co?
-Piździ haha, skąd ty to wzięłaś?
-A nie wiem.
-Chcesz bluzę.
-Nie.
-Koc?
-Nope.
-Herbatę?
-Nie.
-To co??
Rozłożyłam ramiona w geście przytulenia. Nathan ubrany jedynie w bokserki położył się koło mnie i przysunął do siebie.
Rozmawialiśmy.
-Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat?- spytałam
-Hmmm.. Wyobrażam sobie,że The Wanted będzie nadal popularne, będę przyjaźnił się z chłopakami, będę żonaty i będę mieć syna i córkę w drodze.
-Trochę to teraz dziwnie brzmi,że będziesz mieć dzieci.
-Ale za 10 lat to co innego. Ale wiesz, jeżeli ja będę miał dzieci to ty też.
-Ha! Skąd wiesz?
-Bo to będą nasze dzieci.
Zrobiło mi się tak ciepło...
-Oooo
-Co ty myślałaś,że sobie kiedyś wyjdziesz i pójdziesz?
-Hahha, nie. Tak na serio to wolę żyć chwilą, z tobą, bo boję się.
-Że ty sobie pójdziesz i zostanę serio sama.
-Kretynko.-mocniej mnie przytulił.- To się nigdy nie stanie.
-Hmm...
-Nadal ci jest zimno?
-Troszkę.
-Mam pomysł jak na to zaradzić.
Położył mnie pod sobą, gładził dłonią moją twarz i szyję.
-Kocham cię kretynko.
-Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się.
Zaczął całować moją szyję, czyli miejsce najbardziej delikatne na moim ciele.
Ja muskałam moimi zimnymi dłońmi jego szyję i tors co przyprawiało go o dreszcze.
Podciągnął moją koszulę nocną tak aby odsłaniała brzuch.
Jego dotyk i czułość z jaką wykonywał każdą czynność sprawiały,że chciałam tego jeszcze bardziej. Całował każdy centymetr mojego ciała, a ja błądziłam rękami w jego włosach mierzwiąc idealną fryzurę.
-Już ci ciepło?
-Mhm.
-To dobranoc.- położył się koło mnie.
-Cham.
Usiadłam na nim okrakiem i pocałowałam lekko jego usta. Sykes zdjął moją bluzkę. Już ciepłymi dłońmi dotykałam jego torsu i miejsca tuż nad bokserkami. Po chwili obydwoje byliśmy nadzy.
PERSPEKTYWA NATHANA
Obudziłem się o 6:40. Uznałem,że to za wcześnie więc przyciągnąłem Veronicę do siebie i znowu uderzyłem w kimono.
Tak bardzo ją kochałem. Gdy tylko na nią spojrzałem czułem chęć opieki nad nią. Chciałem ją chronić i ochronić przed wszystkim co złe. Chciałem sprawiać jej radość i widzzieć jej piękny uśmiech. Gdy tylko ją widziałem coś się we mnie budziło i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Tssaa... Typowe myślenie faceta.
No nie ukrywajmy, niezła jest...
Już na serio obudziłem się o 9:47. Zobaczyłem moją dziewczynę śpiącą na moim ramieniu. Była naga. Aż przypomniała mi się ostatnia noc. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Cześć piękna.
-Dzień dobry przystojniaku.
-Jak się spało?- spytałem
-Dobrze.
-Już wiesz do kogo się zgłosić gdy jest ci zimno?
-Aha.- potwierdziła kreśląc różne wzorki na moim torsie.- Nathan?
-Hmm?
-Masz na dzisiaj jakieś plany?
-Dzisiaj jest środa, więc wracamy do Londynu.
-Co? Już?
-No, przez tą kłótnię minął nam cały, zmarnowany dzień.
-Rzeczywiście. Ale na szczęście się pogodziliśmy.
-To najważniejsze.
-O kurwa!- zaklęła
-Co jest?
-Umówiłam się z Jess na babski wieczór dzisiaj, bo zapomniałam,że jest dzisiaj już środa.
-Spokojnie, nie zabije się przecież... Ale jeśli bardzo chcesz możemy zostać i wrócić jutrzejszym pierwszym pociągiem do Londynu.
-O której?
-Chyba o 6:10.
-Ale mieliśmy zrobić wspólne święta.
-To zrobimy je jutro ok?
-Ok...
-Ale, mam coś dla ciebie.
-Dla mnie? Co to jest?
-Wesołych świąt.- podałem jej torbę z prezentem.
Wyciągnęła z torebki małe i duże pudełko.
-Aż tyle?- nie przestawała się uśmiechać
-Każdy dostaje tyle na ile zasługuje.
W dużym była sukienka:
-Ale śliczna!!- krzyknęła radośnie
-Podoba się?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Już niedługo będziesz miała okazję ją założyć.
-Czyżby?
-Nowy rok.
-Aaaaa...
Z uśmiechem otworzyła małe pudełko,a tam było nasze selfie z mojego telefonu, które zrobiliśmy w Gloucester. Wywołane i oprawione w srebrną ramkę.
-Ojej- przytuliła mnie. -To takie słodkie...
-Pomyślałem,że fajnie by było gdybyś o mnie pomyślała, gdy na to spojrzysz.
-Oczywiście kochanie.
-Ogólnie może być co nie?
-Gaci nie urywa hahah
-hahaha
-Ale na serio. Dziękuję.
-Nie ma za co kicia.
-Hahhaah
-Co?
-Nie wiem.
-Aha, to jest bardzo normalne.
-To co zostajemy?
-Jak chcesz.
-No obiecałam jej...
-A więc, mogę cię udostępnić na jedną noc.
-Debil.- rzuciła we mnie poduszką.
Hello everybody!!!!! #TomTuesday and Urodzinki Tomcia. !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D Kto składał mu życzenia na twitterze? Ja to zrobiłam. Heheheh ( ja się wcale nie chwalę...)
Podoba wam się rozdział? Do nexta. :*************
-To co słyszysz.
-Jak "to samo"?
-Pewnie zauważyłaś,że nie mieszkam z tatą.
-No tak.
-Bo... On pił. Zaczęło się gdy miałem 12 lat. Wcześniej był przykładnym ojcem, ale odkąd mama poszła do pracy, ten zrobił się agresywny. Ciągle powtarzał,że miejsce kobiety jest w domu. Mama chciała być niezależna, więc zaczęła pracę w podstawówce jako nauczycielka muzyki. Później to już wiesz, miałem tak samo jak ty. Pewnego dnia sąsiedzi zawiadomili policję, bo coś podejrzewali, a że moją mamę wszyscy bardzo lubili i szanowali to martwili się o nią. Zabrali go i nigdy więcej go nie widziałem. Wiedział tylko o tym mój "kumpel"- nakreslił nawias w powietrzu.- Rozpowiedział to całej szkole, nie miałem życia, wyzywali mnie.
-I mówili to co ty mi dzisiaj?
-Tak. Pierwszy raz spotkałem kogoś, kto przeżył to samo.... Dzisiaj mijają 3 lata odkąd go zabrali. Naprawdę chciałem mieć ojca, ale jak tylko to sobie przypomnę to wolę go nie mieć.
Może to dziwne, ale rozumiałam logikę jego wybuchu. Nienormalną i pokręconą, ale logikę.
Nathan patrzył na mnie niepewnie. Przytuliłam się do niego i rozpłakałam z nadmiaru emocji.
Sykes odetchnął z ulgą i schował twarz w moich włosach. On też płakał, ale nie tak jak ja. To był męski płacz. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego wypełnione łzami oczy.
-Nie powinnaś mnie widzieć w takim stanie.- powiedział
Ja go tylko pocałowałam.
-Nie wstydź się, nikomu nie powiem jeśli nie chcesz. Zaufaj mi tak jak ja tobie.
Staliśmy w milczeniu. Było mi bardzo, bardzo zimno, ale nie chciałam psuć tej chwili.
-Zimno ci?- czytał mi w myślach.
-Nnnie.- szczęka mi latała z zimna.
-Trzęsiesz się i masz sine usta.
-Nno mmoże ttroszeczkę.
-Chodź, złapiemy autobus i pojedziemy do domu.
-Okey.
Autobus zatrzymał się pod domem Sykesów. Weszliśmy do środka.
-Dzieci! Jesteście! Gdzie wy byliście, jest już 22:00!- od razu wpadła na nas pani Sykes tzn. Karen.
-A little trip mamo.- odpowiedział Nathan
-Gdzie byliście?- spytała Jess
-To tu to tam...
-Jesteście głodni?
-Mamo...-upomniał ją Nath
-A ja tak.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-O! A ty synu bierz przykład ze swojej dziewczyny.- złapała mnie pod ramię.- Ale ty zmarznięta! Jak lód. Gdzie cię ten mój syn zaprowadził? Przecież ty będziesz chora.- mówiła wiodąc do salonu.
Chwyciła bajkę o zwiedzaniu. :)
Usiadłam na kanapie, Karen poszła do kuchni,a Nathan przykrył mnie grubym kocem. Zniknał za drzwiami, w których po chwili pokazał się z tacą pierogów i kubkiem gorącej czekolady.
-Księżniczko.- podał mi talerz.
-Pierogi!!!- zaczęłam się cieszyć jak małe dziecko. Uwielbiałam to danie.- Skąd ty je wytrzasnąłeś w Anglii?
-Magic of mama.
-Hahaha.
-Zjadłam kolację,a Jess przyniosła mi ubrania na zmianę, bo moje były mokre od śniegu.
-Przesyłka.- powiedziała podając
-Hahha, dzięki Jess.
-Veronica?
-Słucham.
-Masz jakieś plany na jutrzejszy wieczór?
-Yyym, nie. A co?
-Tak sobie pomyślałam,że mogłybyśmy pogadać, obejrzeć film, co ty na to?
-Jasne. To jutro o 19:00?
-Ok, a jeszcze jedna sprawa.
-Hmm?
-Wcale nie byliście na wycieczce tylko się pokłóciliście, prawda?
Skąd ona to wie?
-Też, ale potem Nathan pokazał mi parę miejsc.
-Ale już jest ok?
-Tak.
-To dobrze, bo szkoda by was było.- odeszła.
Ja przebrałam się w moje legginsy i bluzkę z długim rękawem. Nadal mi było zimno.
Chwilę potem dołączył do mnie Nath ubrany w szare dresy, bluzkę
oraz rozpinaną bluzę.
-Nath?
-Czego?
-Skąd wiesz,że czegoś chcę?
-Bo powiedziałaś Nath, zwykle mówisz Nathan.
-Hhahah.
-Bluza?- spytał
-Jak ty mnie dobrze znasz...
-Masz zmarzluchu, zaraz wracam.
Ubrałam się w czerwoną bluzę,a po chwili przyszedł Nath (hahah) w niebieskiej.
Usiadł przy mnie, ja oparłam się o niego i przykryłam nas cieplutkim kocem.
-No, i tak ma być.- przytulił mnie do siebie.
-Nathan?
-Hmm?- miał zamknięte oczy i lekki uśmiech.
-Masz plany na dzisiejszy wieczór?
-Nie.
-A chciałbyś?
-Z tobą zawsze.
-Bo... mam taki szalony pomysł.
-Mhm...Mów dalej.
-Żeby dzisiaj spać u ciebie.
-Jeżeli tak bardzo chcesz, to mogę się zgodzić...
Szturchnęłam go.
-Hhahah, nie mogę się doczekać.- pocałował mnie w czubek głowy.
Ubrana w piżamkę leżałam już w pokoju Nathana.
-Nath?
-Co?
-Mówi się słucham.
-No co?
-Zimno.
-Znowu?
-To u ciebie tak piździ.
-Hahah.
-Co?
-Piździ haha, skąd ty to wzięłaś?
-A nie wiem.
-Chcesz bluzę.
-Nie.
-Koc?
-Nope.
-Herbatę?
-Nie.
-To co??
Rozłożyłam ramiona w geście przytulenia. Nathan ubrany jedynie w bokserki położył się koło mnie i przysunął do siebie.
Rozmawialiśmy.
-Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat?- spytałam
-Hmmm.. Wyobrażam sobie,że The Wanted będzie nadal popularne, będę przyjaźnił się z chłopakami, będę żonaty i będę mieć syna i córkę w drodze.
-Trochę to teraz dziwnie brzmi,że będziesz mieć dzieci.
-Ale za 10 lat to co innego. Ale wiesz, jeżeli ja będę miał dzieci to ty też.
-Ha! Skąd wiesz?
-Bo to będą nasze dzieci.
Zrobiło mi się tak ciepło...
-Oooo
-Co ty myślałaś,że sobie kiedyś wyjdziesz i pójdziesz?
-Hahha, nie. Tak na serio to wolę żyć chwilą, z tobą, bo boję się.
-Że ty sobie pójdziesz i zostanę serio sama.
-Kretynko.-mocniej mnie przytulił.- To się nigdy nie stanie.
-Hmm...
-Nadal ci jest zimno?
-Troszkę.
-Mam pomysł jak na to zaradzić.
Położył mnie pod sobą, gładził dłonią moją twarz i szyję.
-Kocham cię kretynko.
-Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się.
Zaczął całować moją szyję, czyli miejsce najbardziej delikatne na moim ciele.
Ja muskałam moimi zimnymi dłońmi jego szyję i tors co przyprawiało go o dreszcze.
Podciągnął moją koszulę nocną tak aby odsłaniała brzuch.
Jego dotyk i czułość z jaką wykonywał każdą czynność sprawiały,że chciałam tego jeszcze bardziej. Całował każdy centymetr mojego ciała, a ja błądziłam rękami w jego włosach mierzwiąc idealną fryzurę.
-Już ci ciepło?
-Mhm.
-To dobranoc.- położył się koło mnie.
-Cham.
Usiadłam na nim okrakiem i pocałowałam lekko jego usta. Sykes zdjął moją bluzkę. Już ciepłymi dłońmi dotykałam jego torsu i miejsca tuż nad bokserkami. Po chwili obydwoje byliśmy nadzy.
PERSPEKTYWA NATHANA
Obudziłem się o 6:40. Uznałem,że to za wcześnie więc przyciągnąłem Veronicę do siebie i znowu uderzyłem w kimono.
Tak bardzo ją kochałem. Gdy tylko na nią spojrzałem czułem chęć opieki nad nią. Chciałem ją chronić i ochronić przed wszystkim co złe. Chciałem sprawiać jej radość i widzzieć jej piękny uśmiech. Gdy tylko ją widziałem coś się we mnie budziło i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Tssaa... Typowe myślenie faceta.
No nie ukrywajmy, niezła jest...
Już na serio obudziłem się o 9:47. Zobaczyłem moją dziewczynę śpiącą na moim ramieniu. Była naga. Aż przypomniała mi się ostatnia noc. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Cześć piękna.
-Dzień dobry przystojniaku.
-Jak się spało?- spytałem
-Dobrze.
-Już wiesz do kogo się zgłosić gdy jest ci zimno?
-Aha.- potwierdziła kreśląc różne wzorki na moim torsie.- Nathan?
-Hmm?
-Masz na dzisiaj jakieś plany?
-Dzisiaj jest środa, więc wracamy do Londynu.
-Co? Już?
-No, przez tą kłótnię minął nam cały, zmarnowany dzień.
-Rzeczywiście. Ale na szczęście się pogodziliśmy.
-To najważniejsze.
-O kurwa!- zaklęła
-Co jest?
-Umówiłam się z Jess na babski wieczór dzisiaj, bo zapomniałam,że jest dzisiaj już środa.
-Spokojnie, nie zabije się przecież... Ale jeśli bardzo chcesz możemy zostać i wrócić jutrzejszym pierwszym pociągiem do Londynu.
-O której?
-Chyba o 6:10.
-Ale mieliśmy zrobić wspólne święta.
-To zrobimy je jutro ok?
-Ok...
-Ale, mam coś dla ciebie.
-Dla mnie? Co to jest?
-Wesołych świąt.- podałem jej torbę z prezentem.
Wyciągnęła z torebki małe i duże pudełko.
-Aż tyle?- nie przestawała się uśmiechać
-Każdy dostaje tyle na ile zasługuje.
W dużym była sukienka:
-Ale śliczna!!- krzyknęła radośnie
-Podoba się?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Już niedługo będziesz miała okazję ją założyć.
-Czyżby?
-Nowy rok.
-Aaaaa...
Z uśmiechem otworzyła małe pudełko,a tam było nasze selfie z mojego telefonu, które zrobiliśmy w Gloucester. Wywołane i oprawione w srebrną ramkę.
-Ojej- przytuliła mnie. -To takie słodkie...
-Pomyślałem,że fajnie by było gdybyś o mnie pomyślała, gdy na to spojrzysz.
-Oczywiście kochanie.
-Ogólnie może być co nie?
-Gaci nie urywa hahah
-hahaha
-Ale na serio. Dziękuję.
-Nie ma za co kicia.
-Hahhaah
-Co?
-Nie wiem.
-Aha, to jest bardzo normalne.
-To co zostajemy?
-Jak chcesz.
-No obiecałam jej...
-A więc, mogę cię udostępnić na jedną noc.
-Debil.- rzuciła we mnie poduszką.
Hello everybody!!!!! #TomTuesday and Urodzinki Tomcia. !!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D Kto składał mu życzenia na twitterze? Ja to zrobiłam. Heheheh ( ja się wcale nie chwalę...)
Podoba wam się rozdział? Do nexta. :*************
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)